świadczyć mu prawdziwe dobrodziejstwo, i postanowiła pamiętać o wszelkich potrzebach poczciwego Waltera.
Książę, któremu serdecznie i niewinnie swą prośbę przedstawiła, bez wątpienia wierzył w serdeczną miłość ludzkości i w dobroć Małgorzaty, i chętnie zezwolił na jéj prośbę — bo jakże téj czarownéj istocie, która tylko dla niego żyła, mógł odmówić życzenia, które ze skromnym i miłośnie proszącym uśmiechem wypowiedziała?
Małgorzata kazała zaprosić ogrodnika do wiejskiego domu i przyszedł — ale nie przywitał jéj tak uprzejmie jak dawniéj, stanął z daleka i przypatrywał się przepychowi ogrodu i willi — ujrzał Małgorzatę w slicznéj białéj sukni z ozdobami, i mimowolnie boleśnie pokiwał głową — bardzo prędko poznał zmianę i już mógł tylko myśleć o przeszłości i o postradaném szczęściu.
Ale Małgorzata niestroskana i życzliwa, wyszła naprzeciw niego i jak dâwniéj podała mu rękę na powitanie. „Kochany Walterze, przemówiła serdecznie, kazałam cię tu prosić, aby cię o coś zapytać.“
Walter niezmiernie był wzruszony, gdy w dłoni swojéj twardéj od pracy, poczuł małą rączkę Małgorzaty, i tak od razu posmutniał, tak go serce zabolało, iż mu się na płacz zbierało — dziewczyna, którą od lat kilku znał i kochał, przyjęła go przychylnie, to mu przyjemność sprawiło — lecz otaczał ją taki przepych, że się o nią lękał.
— Chciałam zapytać cię, czy nie zechcesz zaniechać twojej ciężkiéj pracy, a raczéj zarządzać tutejszym ogrodem? Myślę, że ci to będzie przyjemniéj i lżéj! Cóż? czy zgadzasz się?
— Nie, Małgorzato... tego ja uczynić nie mogę!
— Jakto! odmawiasz mi? Tego się nie spodziewałam Walterze!
— Pozostanę raczéj przy mojéj ciężkiéj pracy, bo mi się zdaje, że tutaj nie wytrzymam Małgrzato!
— Alboż ogród nie piękny? I myślisz może, że dbać
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/187
Ta strona została przepisana.