Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/188

Ta strona została przepisana.

o ciebie nie będę? Zawsze byłeś dla mnie tak dobry, tak przychylny, chciałabym ci odpłacić!
— Nie masz nic do odpłacenia, a tutaj będę ci tylko zawadzał Małgorzato! Zdaje się, że mnie coś ztąd wypędza, a potém znowu, że powinienem pozostać przy tobie jak dawniéj, abyś miała obrońcę! Ale ty się na to uśmiechasz i słusznie, bo jesteś teraz bogata pani, a ja tylko ubogi robotnik! Zostaw mnie tam gdzie jestem — nie gniewaj się na mnie — bo inaczéj nie mogę! Oto chociaż teraz już nie przechodzisz koło płotu, w swojéj czarnéj sukience, która tak passowała do mojego biednego surducika, chociaż nie nosisz koszyka na ręku i nie śpiewasz tęsknéj piosenki, chociaż opuściłaś chatkę i zostałaś znakomitą, damą, w duchu jednak widzę cię jeszcze zawsze tam, przy nas, i błogi dla mnie ten widok! Często jeszcze zdaje mi się, że słyszę twój miły śpiew — ale to tylko wiatr nocny, który pomiędzy drzewami i krzakami szeleści po kamieniach, na których w czarnéj sukience siadywać lubiłaś!
— O, ja mam jeszcze Walterze, tę czarną sukienkę! powiedziała Małgorzata i po tych słowach ogrodnika, zamyślona spojrzała przed siebie — śledziła jego myśli — wreszcie rzekła nagle:
— O, i tu także pięknie w parku, Walterze, i tu chodzę ja i przesiaduję równie chętnie, a wieczorami śpiewam także jak dawniéj...
— Tylko, że ja już tego śpiewu słuchać nie mogę!
— Jeżeli ogród tutejszy uprawiać będziesz, to możesz go słyszeć!
Walter widocznie walczył z sobą.
— Bądź zdrowa, Małgorzato, powiedział potém i szybko się odwrócił; może późniéj znowu się obaczymy. Niech cię Bóg ma w swojéj opiece! Kwiat, który nosisz we włosach, piękny jest, ale przekwitnie i zwiędnie... bądź zdrowa! nie mogę inaczéj!
I Walter odszedł szybko. Małgorzata patrzała za nim zdziwiona — prawie nie wiedziała co wyrzec na te