Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/191

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.
Utracone szczęście.

Nasienie złego potajemnie znajduje bujne plony — tém prędzéj i obficiéj wydaje owoce, jeżeli było tak zręcznie i konsekwentnie zasiane, jak to uczynił szambelan von Schlewe, któremu myśl o pięknéj istocie, co się po dwakroć z rąk jego wyśliznęła, spokojności nie dawała.
Z początku nie opuszczała go nigdy myśl wzburzająca krew i zmysły, o posiadaniu i użyciu Małgorzaty, potém zaś, jak zwykle u ludzi pospolitych, nikczemnych, to dręczące go żądanie przemieniło się w nienawiść.
Ponieważ pan von Schlewe nie mógł jéj posiadać ani kochać, więc musiał ją zgubić, a tém łatwiejszą znalazł ku temu sposobność, gdy nadeszło lato, gdy dwór rozjechał się po rozmaitych kąpielach, i gdy swojém głęboko się gającém spojrzeniem dostrzegł okoliczności, któréj znaczenie znał z doświadczenia! Szambelan von Schlewe był zręcznym Mefistofilem. Dobrze wyrachował, gdy w pawilonie powiedział do Leony, że skłonność księcia do dzikiego kwiatka rychło ostygnie, jeżeli go jak można najprędzéj i najłatwiéj swoim nazwie, Teraz gdy to już nastąpiło, wypadało księcia zniechęcić, a co lepsza, rzucić na Małgorzatę podejrzenie.
W następnych zaraz dniach miała mu się nastręczyć wyborna do tego sposobność — przekupił jednę służącą w wiejskim domu, i ta mu przyniosła taką wiadomość, że aż zwiędła twarz jego uśmiechnęła się z zadowolenia.
Książę zwykle po obiedzie przechadzał się ze swoim szambelanem po zwierzyńcu; a potém wracając na pięknym koniu śpieszył do Małgorzaty — wprawdzie ostatniemi czasy, nie działo się to codziennie jak dawniéj, co nie uszło uwagi barona von Schlewe.