Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/198

Ta strona została przepisana.

wadzi ta chwila, jak oplącze ją łańcuchem nieustannych udręczeń — gdyby była przeczuła, że ten, który jéj wieczną miłość poprzysiągł, kiedykolwiek chętnie usłucha cudzych poszeptów, może byłaby wtedy wymknęła się przestraszona z jego uścisków — lecz była właśnie niewinnością, obcą wszelkim powątpiewaniem, owioniętą szczęściem znalezienia nakoniec kochającego ją serca.
Wierzyła. Jakże mogła wątpić i przezornie obliczać? Kochała. Jakże nie miała należeć do ukochanego w zupełności, której wymagały jéj gorące, od Boga nadane jéj uczucia? Nie kierowała nią żadna matka, niczyje słowo nie ostrzegło jéj o niebezpieczeństwie namiętności spoczywającéj w każdym człowieku — zgrzeszyła bez wiedzy czynu. Wybuchający żar jéj miłości przyćmił przewodniczą pochodnię jéj ducha opiekuńczego — potęga namiętności zagłuszyła głos ostrzegający...
Lecz teraz w cichéj godzinie, gdy sama podczas letniego wieczoru siedziała w swoim pokoju, przejęło ją jakieś smutne uczucie — serce jéj wzdęło się i ociężsło, jakby płakać chciała... czy dla tego, że ukochany teraz po całych dniach kazał jéj czekać na siebie?
— Czego się obawiasz? mówiła potém sama do siebie, a jéj piękna twarz znowu się wypogadzała, czego się martwisz? on cię kocha, On ci to poprzysiągł — spełniło się najwyższe w życiu twojém życzenie, a jednak przejmuje cię jakaś niepojęta trwoga! Dziwne serce, dla czego burzysz się, dla czego bijesz tak gwałtownie?
Byłże to domysł przejmujący Małgorzatę? byłoż to przeczucie cierpień, których niestety! tak prędko doznać miała.
Przyszły jéj na myśl słowa Waltera, które wyrzekł do niéj odchodząc: „Zwiędnie kwiat we włosach twoich utkwiony!”
— O, bo on mi jutro da nowy! chciała zawołać, pełna zachwytu i miłości dla Waldemara.
Kwiat zwiądł — a książę tego dnia nie przyjechał, aby w jasny włos wpleść inny!