Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/211

Ta strona została przepisana.

— Są to błędy, najjaśniejszy panie, które przebaczać należy w przekonaniu, że jesteśmy ludźmi, nie zawsze silniejszymi nad pokusy i namiętności!
Król zamilkł — zamyślony spojrzał na Eberharda, który mówił tak szlachetnie i w wykończenie piękném ciele zawierał doskonale piękne serce.
W téj chwily rozsunęła się portyera — ukazał się kamerdyner Bittelmann, który na srebrnéj tacy przyniósł wielki, zapieczętowany list.
— Dla pana hrabiego de Monte Vero, rzekł i podał list Eberhardowi: tylko co przyniosła go sztafeta.
— Nie wahaj się pan, otworz list, radził król po odejściu kamerdynera; może zawiera ważne wiadomości!
— Są to raporta z Monte Vero, najjaśniejszy panie!
— Z pańskiéj niemieckiéj kolonii w Brazylii? Przeczytaj pan! ze współudziałem powiedział król.
Eberhard rozłamał pieczęć i pobieżnie spojrzał na listy — gdy czytał jeden z nich, mimowolnie twarz jego rozjaśniła się, oczy radością zaświeciły.
— Czy można obaczyć? Mnie mocno obchodzi pańskie dalekie księztwo!
Eberhard z ukłonem podał królowi żądane pismo — zawierało ono we wzruszających słowach wyrażone podziękowanie owych licznych wychodźców, których Eberhard spotkał w Londynie i wysłał do Monte Vero. Szczęśliwie tam przybyli i pomiędzy Niemcami pozakładali nowe ogniska, w których za staraniem Eberharda uniknęli nędzy i obficie wyżywić się mogli. Czego im odmówiła stara ojczyzna, to znaleźli w Monte Vero, tak z pełnemi i wdzięcznemi sercami założyciela ich szczęścia po Bogu najwyżéj cenili, i jak pisali, wszyscy się za niego modlili.
— Bardzo nie wiele brakuje, a zazdrościć ci będę, panie hrabio, rzekł wzruszony król. Jakże musisz być szczęśliwy! jaka to rozkosz cudowna, odbierać takie podziękowania!