baw byłem niegdyś wspólnikiem, Z dziecka wyrosła na pannę dziwnéj piękności! Nie, nie była to jeszcze panna, ale pączek, który mnie silnie do siebie pociągał, którego obraz ciągle mnie ścigał, — bez którego mniemałem, że żyć nie zdołam! Ciemne pożerające spojrzenia Leony gorącemi płomieniami rozgorzały w mojéj duszy, — rozżarzała płomień we mnie wybuchły — dała mi poznać, że się jéj podobałem!
Niewypowiedziana rozkosz tego pierwszego — wyznania trwała krótko, jak sen letni!
Hrabina Ponińska wyjechała ze swoją piękną córką Leoną do Paryża, — mówiono, że szukała dla niéj milionera, bo była zadłużona, a długoletnie marnotrawstwo tak wyczerpało jéj ogromny majątek, iż hrabina ujrzała się zmuszoną sprzedać swój wysoki, dumny zamek.
Ja zaś, oszalały zapałem mojéj miłości, postanowiłem pośpieszyć za nią! Ojciec Jan ostrzegająco podniósł palec — było to po raz pierwszy, że nie usłuchałem słów mojego ojca — pierwszy i jedyny raz!
Leona stała przed duszą moją — z zachwycającym uśmiechem, piękna jak rozwijający się kwiat południa — dumna jak córka cesarza! Musiała być moją, musiałem ją dostać i posiadać — za nią byłbym oddał duszę, zbawienie!
Eberhard umilkł na chwilę, — król z błyszczącym wzrokiem słuchał jego opowiadania, — noc letnia zapadła. Stary kamerdyner, zdziwiony; że tak długo nie słychać przywołującego dzwonka, ukazał się na progu, aby zapalić kandelabry, — lecz król dał mu znak, aby nie przeszkadzał — bo księżyc, który właśnie wzniósł się po nad drzewa, czarownie jasno oświecał zielony pokój.
Przejęty wspomnieniami Eberhard mówił daléj:
— Dobry, kochany ojciec Jan, uległ moim palącym żądaniom — awansowałem i pośpieszyłem do Paryża, aby — prosić hrabiny o rękę Leony. Miłość moja wzrastała, ilekroć ujrzałem tę pyszną istotę, — a ona wysłuchała
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/215
Ta strona została przepisana.