Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/220

Ta strona została przepisana.

Jego szlachetna dusza i teraz jeszcze bozki wpływ na mnie wywierała, chociaż ciało jego było upadające i słabe. Przyszedłszy do siebie, pozostałem przy nim, i po kilku dniach zamknąłem na zawsze jego strudzone oczy.
Ach i wtedy jeszcze nie skończył się dla mnie szereg ciężkich dolegliwości!
Leona wzbraniała się wydać mi moje dziecię, a prawa przyznały, że ma przy niéj pozostać do szesnastego roku życia!
Wtedy opanowała mnie nieprzeparta chęć uciekać, uciekać daleko, — na pustynię — aby tam na niezaludnionéj przestrzeni znaleźć znowu Boga i przetrwać boleści. Nie wiedziałem sam dokąd się mam udać — ale musiało to być gdzieś nieskończenie daleko, aby jak najprędzéj uniknąć owego wspomnienia, owego obrazu przeszłości.
Uciekłem za morze! Przeszło rok przebywałem w różnych skonach Nowego Świata, gdzie tylu ludzi szuka drugiéj ojczyzny.
Walcząc z niedostatkiem, tysiące razy zagrożony śmiercią, wielkość i wszechmocność Boga codzień silniéj poznawałem — zmuszony co godzina prawie okupywać życie moje, czułem się szczęśliwym — a przecięż byłem sam i opuszczony na świecie jak żaden człowiek! Odebrano mi wszystko co kochałem, co posiadałem, tego, którego miałem za ojca, moją żonę, moje dziecię! moje nazwisko nawet utraciłem, bo to, które nosiłem, nie należało do mnie....
Wtedy to poznałem, że boleść i opuszczenie dochodzą do szczytu, w którym śmierć zdaje się być upragnioném dobrodziejstwem, — w którym wszystkie siły nasze zebrać musi my, aby téj śmierci nie pożądać.
Lecz przemogłem pokusę, i mam to zadowolenie, że już od owego czasu śmierci się nie obawiam!
Jako „Eberhard“ przebiegałem wtedy całe ogromne państwo, zwane Brazylią, w którém naówczas to-