Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/221

Ta strona została przepisana.

czyły się straszliwe walki. Zahartowanemu w sile, udało mi się ocalić życie cesarzowi Pedrowi, nie wiedząc kto on był i kogo z rąk nieprzyjacielskich wyrwałem, gdy zwyciężone wojsko opuściło go! On mianował mnie hrabią de Monte Vero, darował mi pustą przestrzeń kraju, noszącą tę nazwę, na ktôréj uprawienie i użyźnienie potrzeba było kilkuletniéj mozolnéj pracy, jakiéj właśnie wielce pragnąłem!
Przeminęły lata i nadszedł czas, w którym nakoniec wolno mi było prawnie zażądać mojego dziecka — dziecka, ku któremu tęskniłem!
Wyjechałem z Monte Vero, zostawując je w ręku wiernych zarządców, i odpłynąłem do ojczyzny. Przybyłem do niéj ze wspomnieniem, które błogość mi sprawia i wiecznie prowadzić mnie będzie jak piękna gwiazda życiu mojemu przewodnicząca, ze wspomnieniem o ojcu Janie! W pobliżu B. wystawiłem mu pomnik!
— Donoszono mi o tém, powiedział król — ale gdzież jest dziecię, jedyny klejnot przeszłości?
— Dotąd go nie znalazłem! drżącym głosem zakończył Eberhard swoje opowiadanie.
— Straszliwy los! szepnął król.
— Straciłem dziecię — całą ludzkość biorę w moje objęcia! Niech to będzie mojém wynagrodzeniem!
Księżyc jasno oświecił obie postaci w zielonym pokoju — Eberhard powstał — w oczach króla coś błyszczało — promieniały one rzadkim, kosztownym połyskiem!
Milczący, niezdolny słowa wymówić monarcha, zamknął hrabiego de Monte Vero w swoich objęciach, bo król był do niego podobny, bo miał wzniosłą, szlachetną duszę.