Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/222

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XVI.
Książę Waldemar i cień jego.

W kilka tygodni po wyżéj opowiedzianém, za nadejściem wieczoru, dwie w ciemne płaszcze otulone postaci przechodziły wązką ulicą stolicy.
Padał drobny, przenikliwy deszcz i wkrótce pokrył bruk brzydką, ciemną barwą. Przy słabém świetle miejskich latarni tém trudniéj można było rozpoznać obu przechodniów, że kapelusze głęboko na twarze nasunęli, a płaszcze mocno na ramiona powciągali. Jeden szedł nieco naprzód, i jak się zdawało, miał szpadę przy boku, bo złotem wyłożony koniec pochwy połyskiwał niekiedy z pod płaszcza. Drugi szedł za nim nieco z boku, a jego zgarbiona ciemna postać, wlokąca się za idącym naprzód, i stąpająca tak, że ją zaledwie słychać było, sprawiała wrażenie cienia. Kiedy niekiedy blizkość latarni pozwalała zauważyć, że na lewą nogę nieco kulał.
— Czy tutaj? zapytał krótko przy rogu bocznéj ulicy idący naprzód — nie znam nazwisk tych ulic!
— Bardzo jasno, królewska wysokości, — tutaj na lewo drugie drzwi, odpowiedział zapytany i wskazał ręką wysoki i długi mur, ciągnący się po téj stronie, gdy po drugiéj stały nizkie domki, w których oknach po części błyszczały ciemne światełka.
— Szczególną przedsiębierzemy awanturę, i muszę ci wyznać, baronie, że dotychczas dosyć nieprzyjemną. W taką pogodę na ulicy!
— I do tego pieszo! Jesteśmy już na miejscu!
— Drzwi zamknięte! rzekł książę Waldemar, bo to on nie wahał się swą białą rękawiczką dotkąć zmoczonéj klamki.