Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/23

Ta strona została przepisana.

niósł na złotéj tacy kilka butelek i pięknie szlifowane kieliszki.
Towarzystwo zasiadło i kosztowało wybornéj małmazyi, a tymczasem „Germania“ po coraz spokojniejszych falach wiozła je do widnego z dala lasu masztów w dokach. Uszanowanie, jakie Anglicy okazywali cudzoziemcowi, tytułując go ciągle hrabią, wskazywało niewątpliwie, że właściciel „Germanii,“ podróżujący pod flagą brazylijską, należy do ludzi wyższej klassy.
— Jedno pytanie moi panowie, zawołał tenże w ciągu rozmowy, pogawędziwszy pierwéj o burzy i szczęśliwie uniknioném niebezpieczeństwie: zapewne słyszeliście co o miss Brandon!
— O téj poskromicielce lwów? A któż nie widział téj nadzwyczajnéj kobiety? odpowiedział oficer. Co do niéj ta tylko pozostaje wątpliwość, czy takiéj śmiałości przyczyną jest wstręt do życia, czy też upodobanie w okropnościach?
— Bardzo słusznie, i mnie to przychodziło na myśl, kiedy się dowiedziałem o jéj straszliwych przedstawieniach. A czy miss Brandon znajduje się tu jeszcze w Londynie? dodał cudzoziemiec patrząc w wypróżniony do połowy kieliszek, który trzymał w kształtnéj ręce.
— Przed trzema dniami odpłynęła parowcem do Niemiec, razem z towarzyszącymi jéj sztucznymi jeźdźcami, odpowiedział pierwszy celny urzędnik. Jest to tajemnicza, dziwna osoba! Miałem z nią do czynienia!
— No, to pan zapewne powiesz mi najdokładniéj, czy owa miss Brandon podobna jest do tego tu portretu? spytał właściciel „Germanii,“ i z małego, złotego pudełeczka wyjął ozdobną miniaturę, którą pokazał urzędnikowi.
Obraz mistrzowską ręką malowany przedstawiał twarz dziewicy wysokiéj piękności, ale właściwie ostro wyrazistych rysów.
— Niewątpliwie, zawołał urzędnik, i zdziwiony spojrzał na właściciela obrazu; zdaje mi się tylko, że ten