Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/231

Ta strona została przepisana.

snycerz wyrzeźbić nie zdołał, ta bogini stworzenia zbliżyła się do portyery — przystępując do niéj podniosła cudne, pulchne ramię i usunęła zasłonę, wstępując na kobierzec swojego najskrytszego przybytku...
Salon pełen był promieniejącego światła, więc hrabina Leona, wstępując do bardzo lekko rozwidnionéj sypialni, w pierwszéj chwili nie wszystko w niéj odróżnić mogła... lecz gdy portyera za nią zapadła, wydała lekki krzyk — bo ktoś obcy padł przed nią na kolana i gwałtownie ją objął — namiętnie twarz swoją przyciskał do jéj członków i okrywał je pocałunkami.
Leona chciała wołać o pomoc — chciała cofnąć się...
Ale to książę trzymał ją w objęciach i głos jéj ustami swojemi stłumił.
Otaczało ją łagodne światło — piękna, uśmiechnięta hrabina dozwoliła burzliwemu młodzieńcowi, oczarowanemu rozkoszą jéj widoku i cudami jéj bozkich kształtów, przepełnionemu namiętnością, tulić twarz swoją na jéj łonie... lecz potém podniosła go, i miękkiemi lecz niepokonanie nakazującemi słowy prosiła, by ją opuścił.
— Ponieważ prosisz mnie twojemi pałającemi, pełnemi ustami, które ucałowałem, ty królowo wszystkich kobiet, ponieważ twoje przecudne oczy przyrzekają mi, że znowu i znowu zawsze mogę u nóg twoich leżeć — ponieważ muszę ci być posłusznym, ty najpiękniejsza pani, więc spełnię dzisiaj twój rozkaz — rzekł książę. Jesteś wszechmocną!
Gorąco ucałował drobną rękę hrabiny, poczém wyszedł z jéj najtajemniejszego pokoju, w którym doznał tego szczęścia, że obejmował jéj piękne członki i mógł ich dotknąć ustami.
Leona spojrzała za nim dumném obliczem, wyrażającóm szatańską obojętność i wzgardę:
— Wszyscy jesteście niewolnicy! poszepnęła.