Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/239

Ta strona została przepisana.

Noc Narodzenia Pańskiego! Któreż serce dziecięce nie bije silniéj, słysząc te słowa? czyjeż oko tych pięknych godzin w roku nie wygląda?
Małgorzata nigdy nie stała przy palącém się, pachnącém drzewie — nigdy kochająca ręka nie przygotowała dla niéj także tak małego podarku, nigdy nie podzielała uciechy, większą część dzieci stołecznych przyjmującéj.. Zawsze poprzestawać musiała na przypatrywaniu się tak jak dzisiaj z boku, stojąc za oknem i poglądając w izby, w których się paliło świąteczne drzewko — śmiała się przez łzy, widząc radość skaczących w koło stołu dzieci, i długo, długo patrzała na kochane świecące drzewko, na którém tkwi najpiękniejszy urok, nietylko dla dzieci ale i dla obdarzających...
Tak stała ona dzisiaj z boku na drodze i patrzała przez okno na zapalone drzewko — była to noc Narodzenia Pańskiego, a nie wiedziała nawet o tém. A przecięż był człowiek, któryby niewypowiedzianie chętnie to święto uczynił jéj najpiękniejsém w życiu, któryby tęsknił do widzenia i miłością wynagrodził wszelką jéj wycierpianą nędzę — ale ona o tém nie wiedziała — i nie znalazł jéj, chociaż przed godziną był tak blizko jak to w jednym z następujących rozdziałów obaczymy.
Pożegnała świecące okno i pod cieniem domów szła daléj ulicami. Niejeden późno wracający spojrzał litośnie i zdziwiony na dziewczynę, która chustką owinięta przebiegała koło niego, która tak późno po ulicach się wałęsała, kiedy wszędzie panowała radość i uciecha — ale nawet sami strażnicy nie wołali na nią, ani jéj zatrzywali pytaniem, dokąd z rozpuszczouemi włosami i w nędznéj sukience nocą pośpiesza — nieszczęście szło z nią i odstręczało od niéj ludzi.
Śpieszyła brzegiem parku — teraz przeszła około zakładu, gdzie ją kiedyś zaprowadził Pająk, aby ją sprzedać, w którym uciecha życia uczty swoje odbywała — dzisiaj było tam martwo i cicho — była to noc