Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/24

Ta strona została przepisana.

portret musiał być robiony przed kilku laty, kiedy miss Brandon...
— Kiedy sławna władczyni królów puszczy była młodsza, tak jest! z właściwym sobie uśmiechem przerwał cudzoziemiec. Ale mimo to pan ją poznajesz?
— Tak jest, to ona, potwierdził oficer; te same szlachetne rysy, ten sam rozkazujący, ufny w sobie wyraz oblicza.
— A Więc do Niemiec — dziękuję panom! Ach, zbliżamy się do doku! Co za ruch niesłychany! Na prawdę, miejsca wylądowania w Londynie, od czasu jak ich niewidziałem, znacznie się zmieniły!
— Od lat dziesięciu wyglądają jak dzisiaj, przemówił starszy urzędnik.
— Bo też rzeczywiście już przeszło lat dziesięć jak opuściłem te doki, odpływając do Brazylii, odrzekł cudzoziemiec, który zdjął pled i teraz dopiero wystąpił z całą okazałością swojéj postaci.
Trzéj Anglicy, zdawszy raport urzędnikom portu, aby nie czyniono „Germanii“ żadnych trudności, pożegnali jéj właściciela i rzekli do siebie z cicha, że ten cudzoziemiec musi być albo niezmiernie bogatym dziwakiem, albo jednym z owych awanturników, którym podczas walk o tron brazylijski szczęście sprzyjało. W każdym razie zachwyciła ich jego uprzejmość, ale powątpiewali o jego pochodzeniu, chociaż w okrętowych papierach wyczytali jego wysoko szlachetne nazwisko.
W godzinę później „Germania“ stanęła przy bulwarku doku.
Równie jak teraz niesłychanie ruchliwe życie panowało na placu wylądowania w Londynie już w roku 18.., w którym zaczyna się niniejsze opowiadanie. O ile oko dosięgnąć może, widziano tam niezliczone okręty z flagami różnych narodów i dziki gwar ludzi. Na brzegu leżały towary złożone jedne obok drugich, dalej baraki, windugi, paki i pudła. Oprócz doku, do którego wpłynęła „Germania“ widziano w dali jeszcze dwa indyjskie, tworzące