Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/244

Ta strona została przepisana.

dumna i piękna hrabina całkiem zawładnęła sercem hrabiego, i że gdyby cię obaczył, niewątpliwie nie zapytałby cię inaczéj jak tylko: kto jesteś?
Małgorzata z gorączkowém natężeniem wysłuchała słów niegodziwca, obejrzała się w koło i spoglądała w okna. Mogłoż to być, aby ten, który jéj wieczną miłość poprzysiągł, teraz uwielbiał inną? Mogłoż być prawdą, co szambelan wyrzekł z zimném szyderstwem, że wszystko było tylko „żartem,“ nie trwającym nigdy przez dnie i miesiące?
Wstrząsła się — mniemała, że jeszcze ją trapią gorączkowe marzenia; dla księcia było to żartem, dla niéj życiem i szczęściem!
Wyszeptała jakieś słowa bez ładu i przycisnęła małe ręce do oczu i czoła, jakby marzenia i myśli odtrącić od siebie chciała.
— Byłaś za nadto samolubna, powiedział szambelan, bliżéj przystępując, gdy, ona mimowolnie się cofnęła — za to karze cię! Mogłaś żyć dzisiaj w radości i zbytku, paradować w jedwabiach i pełnemi dłońmi czerpać rozkosz bytu, zamiast teraz występować w tym więcéj niż rażącym stroju!
— Nędzniku! zawołała na to Małgorzata, jakby ją nagle rozpacz przebudziła: czy mi jeszcze śmiesz przypominać wzgardę, jaką we mnie wzbudziłeś, a o któréj zapomnieć pragnęłam? Precz odemnie! Nie śmiéj dotykać mnie twojemi zbrodniczemi rękami — jak wówczas w pokoju owéj przedajnéj kobiety, — masz dzisiaj do czynienia ze zrozpaczoną!
I wyprostowana Małgorzata stała wyniośle przed zdumionym baronem — jéj oczy błyskały grożąc złowrogo, jéj niegdyś tyle piękne, niebieskie oczy! Każdy muskuł jéj delikatnego ciała drgał, a na małych, niegdyś tak mile czarujących ustach, w czasie tak silnego wybuchu, ukazał się przerażający rys nienawiści i wzgardy. W téj chwili była to kobieta aż do serdecznéj krwi udręczona i znieważona, nagle porywająca się do obrony.