W salonach tych na przeładowanych złotem ścianach, złagodzonych kolorowém światłem, umieszczone były portrety panujących i książęcych rodzin. Pod niemi liczne ottomanki i fotele dla odpoczynku i rozmowy, dla chcących na kilka minut usunąć się od etykiety salonu.
Generałowie i dygnitarze w bogatych mundurach coraz bardziéj zapełniali bajecznie piękne appartamenta, a książę jak zwykle w czarnym fraku i białéj kamizelce, z jednym tylko ze swoich niezliczonych orderów, witał wszystkich. Księżniczka zaś rozmawiała z małżonkami dostojnych gości ojca i następnie bardzo uprzejmie powitała miłą księżniczkę Karolinę, która właśnie ukazała się z matką — co było znakiem, że ich królewskie mości wnet przybędą.
Karolina miała na sobie błękitną szafirową jedwabną suknię, przetykaną białemi różami, która przy pełni światła czarownie wyglądała. W ciemne włosy miała wpleciony wieniec kwiatów, z kosztownych mozaikowych kamyków, tak cienko szlifowanych, że cały wyglądał jak piórko. Na jéj pięknej szyi błyszczał wszystkiemi barwami tęczy krzyż brylantowy — ale to wszystko gasło w obec pięknego, głębokiego blasku jéj niebieskich ciemno ocienionych oczu.
Kiedy małemi delikatnie wykrojonemi usty odpowiadała na grzeczności księżniczki Aleksandry i ojcu jéj powiedziała także kilka słów uprzejmych, przez chwilę oczy jéj szukając padły na liczne grono mężczyzn — potém znowu spoczęły na księżniczce, bo tego, kogo zdawały się szukać, nie znalazły.
Marszałek dworu z rozkazu swojego pana dał znak muzyce — zasłona zaszeleściła — ozwały się huczne trąby, był to znak, że król i królowa przybywają.
Wszyscy stanęli w półokrąg — otworzono wysokie podwoje — poseł z córką zastępującą już od dawna zmarłą jego małżonkę, wyszli aż na schody, dla wprowadzenia do sali najwyższych gości.
Gdy Aleksandra, głęboko kłaniając się krôlowéj
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/248
Ta strona została przepisana.