hąrd, gdy malarz rozmawiał z panem von Armand: nami wszystkimi rządzi despota, nieubłagany, twardy despota, przeciw któremu już bardzo często knułem rewolucyjne spiski — a mianowicie, czas! Moje szczupłe siły, od czasu jak jestem w ojczyźnie, poświęcam niejakim przedsiębiorstwom.
— Słyszałam o ich ogromie!
— I dla tego, na moje osobiste skłonności i na usiłowanie wynagrodzenia wszelkich okazywanych mi łask, pozostają mi tak skąpo wymierzone chwile, że muszę prosić o przebaczenie.
— Spodziewałam się, że po owéj niezapomnianéj nocy będę posiadała przywiléj, ale widzę, że się omyliłam! półgłosem wymówiła Karolina, i przytknęła do ust podany sobie kieliszek perlistego wina.
W pobliżu obojga tak rozbawiających przesunęły się w téj chwili podług taktu uroczéj muzyki tańcujące pary — królowa z księciem Augustem — księżniczka Aleksandra z księciem d’Etienne, hrabina Monno z kawalerem de Villeranca i jeszcze kilka innych. Eberhard spojrzał na tańczących, jego oczy spotkały się z oczami pięknej książęcéj córy, które ciemne i pałające po każdym obrocie znowu na niego spoglądały.
Czy księżniczka królewska postrzegła te spojrzenia?
Justus von Armand zaprosił do tańca piękną młodą damę dworską, a młodego malarza Wildenbrucha wezwano do króla, który przy oknie rozmawiał z księciem B.
W sali było gorąco — wodotryski z pachnącą wodą, nie mogły już dostatecznie oczyszczać i chłodzić ciężkiego powietrza — król w towarzystwie księcia i malarza udał się do pobocznego niebieskiego pokoju, na co niby nikt nie uważał, prócz księżniczki Karoliny.
Kilkarotnie chłodziła się swoim kosztownym wachlarzem.
— Królewska wysokość, jak widzę, raczysz unikać tańca? przemówił Eberhard, przerywając milczenie.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/256
Ta strona została przepisana.