Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/262

Ta strona została przepisana.

Nad wielu drzwiami czytano wypisane wielkiemi głoskami, zapraszające wyrazy: „Tu pożyczają na fanty,“ a kto zwiedził często ukryte składy tych handlarzy łachmanami, których piwnice, zaledwie oświetlone, znane były tylko wtajemniczonym, ten wykrywał skarby, których pobytu właściciele i policya od dawna nadaremnie poszukiwali. I nie tylko przechowywacze i lichwiarze pędzili tajemne życie w kryjówkach tego starego wązko-ulicznego cyrkułu, ale nadto złodzieje i złoczyńcy szukali i znajdowali tu bezpieczne schronienia, w których wyprawiali sobie orgie i układali czarne swe plany.
Gdy się ściemniać zaczęło, idąc od klasztornego targu, skręciły na wązką Różaną uliczkę dwie z pozoru podejrzane, jednak nie uderzające osoby, bo ubiór ich i postaci dla tych ulic prawie były przystosowane. Jedną z nich była mała, zgarbiona kobieta. Mimo ciężkiéj zimy, miała na sobie stary słomiany kapelusz z wielkiemi, mocno jéj twarz zasłaniającemi skrzydłami, wypełzłą kraciastą chustkę i wielki, staréj mody, czerwony parasol w ręku.
Obok niéj szedł, zapalczywie rozmawiając, mężczyzna, który zezowato poglądał po stronach i usiłował o ile możności przesuwać się pod cieniem domów, co uważnemu dostrzegaczowi wskazywało, że się czegoś obawia. Ale przeszedłszy kilka kroków po Różanéj uliczce, wprawném okiem przekonał się, że nie widzi żadnych przeszkadzających mu osób. Miał na sobie ciemno-żółty, mocno zapięty pluszowy surducik i stary ciemno-siwy kapelusz, który mocno na twarz nacisnął.
— Za śmiały jesteś Fursch, szepnęła stara zgarbiona, a gdyby cię też poznał kto inny!
— Kto chce dzisiaj dojść do czegoś, musi się odzwyczaić od strachu! I kto inny niż wy możeby mnie także nie łatwo poznał, bo wiesz Pająku, że dosyć jestem stanowczy!