— Lord Wood ma ją u siebie? Kark ci skręcę, jeżeli kłamiesz!
— Czy jeszcze ma, tego nie wiem Furschu, ale jemu ją oddałam!
— Aha! już byłaś u starego, i wiesz bardzo dobrze, że jéj już nie ma, słyszę to z twoich ust!
— Czy chcesz ją ztamtąd wybawić? Ja się od sług nic dowiedzieć nie mogłam, poszepnął Pająk, który bardzo dobrze wiedział, że Małgorzata znajdowała się w wiejskim domu księcia, a teraz miała względem niéj wiele obiecujących zamiarów, bo jéj szambelan von Schlewe w zaufaniu oświadczył, że Małgorzata była ukochaném dzieckiem zamieszkałego przy ulicy Stajennéj hrabiego de Monte Vero.
— Tylko przez litość dla dziewczyny i jéj ojca mówię ci to, i pod warunkiem, że jeszcze dzisiaj w wigilię Bożego Narodzenia — uwiadomisz hrabiego — mówił do niéj baron — on cię za to sowicie wynagrodzi! a hrabia jeszcze dzisiaj pośpieszy do wiejskiego domu, dla zabrania swojego dziecka, rozumie się ciemnym wieczorem!
Wypadało, więc w téj chwili pozbyć się grożącego Furscha, gdy także już wiedział o téj tajemnicy, i o ile możności jak najprędzéj dostać się w niedaleką już ulicę Stajenną. Stara przeklinała niefortunny wypadek, który naprowadził wprost na drogę szalonego zbrodniarza, a wtém spostrzegła, że kilka żydówek wychodzi z przyległych sklepów i przybliża się.
— Ty szatanie babo! mruknął za nią Fursch, puszczając rękę Pająka, który daléj pośpieszył: już godzina szósta, inaczéj nie uszłabyś mi tak na sucho!
W poblizkiéj ulicy Mnichów, na ktôréj znajdował się stary klasztor, teraz na szkołę zamieniony, zabrzmiały w téj chwili wieczornéj dzwoniące brzmienia; grający zegar klasztorny, głośno i czysto co godzina upominający mieszkańców tego cyrkułu, zaśpiewał starą pieśń:
„Zawsze wierny i prawy, aż do grobu chłodnego,
Ani na piędź nie zbaczaj z dróg Boga twojego...