Brzmiało to cudnie przejmująco, jak wołanie z nieba; ale Fursch nie słuchał tego głosu, a w koło domów i po uliczkach rozlegało się to napomnienie, nie wciskając się do serc — już go nie słuchano, już się do niego przyzwyczajono jak do bicia każdego innego zegaru.
Fursch widząc, że Pająk odchodzi w stronę klasztornego placu, szybko wpadł do jednego domu — drzwi tego domu były szeroko otwarte, tak, iż można tam było wejść bez szmeru. Obok ciemnego korytarza, w którym. się teraz znajdował, był sklep, do którego można się było dostać przez drzwi szklane, umieszczone tuż przy drzwiach głównych. Nad niemi wisiał stary szyld, z zardzewiałym, sztywnym napisem; „Handel odzieży Schallesa Hirsza.“
Fursch znał dokładnie wnętrze tego nizkiego i nieco zapadłego starego domu. O kilka kroków za drzwiami nie mógł już widzieć ręki przed oczami; lecz na pewno szedł po stromych, brudnych schodach, które wkrótce przy ścianie zaprowadziły go na wyższe piętro, zamieszkane przez Schallesa Hirsza, właściciela domu, a potém dostał się do drzwi, niewątpliwie prowadzących na podwórze. Były one ciągle zamknięte i opierały się wszelkim wysileniom niewiedzących jak je otworzyć.
Fursch przeciwnie zapewne należał do uprzywilejowanych, bo otworzył je sobie, nastąpiwszy na żelazną podkowę, tuż pode drzwiami na progu przybitą.
W przestrzeni, która się przed nim otworzyła, panowała głęboka ciemność, lecz gdyby o tém nie wiedział, to śniegiem pokryte kamienie i zimne, wilgotne powietrze, które go owiało, byłyby go ostrzegły, że się znajduje w odkrytém miejscu, a więc na podwórzu domu, którego drzwi za nim się zamknęły. Śnieg sprawił, że gdy się oko nieco do ciemności przyzwyczaiło, można było rozpoznać i rozróżnić zarysy tego podwórza.
Otoczone czterema ścianami, wyglądało jak więzienie. Z przodu zasłaniał je domek opatrzony małemi, nizkiemi oknami, po bokach wysokie sąsiednich domów
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/265
Ta strona została przepisana.