Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/270

Ta strona została przepisana.

czony, ciemno blond włosy, krótko ostrzyżone, oczy bez wyrazu. Nosił starą czapkę, brudną bluzę ze starych należności do jego dawnego ślusarskiego rzemiosła, a w ręku trzymał kufel pełen wina, którego o ile się zdawało wypuścić nie chciał.
Rudy Dzik, właśnie zajęty nalewaniem, wyglądał dzisiaj jak dandy, — nawet rudą brodę na czarno umalował, a włosy mocno wypomadował.
Przy nim siedział, błogo uśmiechnięty, obrzmiały Doktor, a naprzeciwko czarnobrody Dolmann, który głowę podparł oburącz, tak, że zajął znaczną część stołu, gdy skierował wzrok na wchodzącego Furscha i łotrzycę, która zamykała drzwi od szafy z nigdy niezaniedbaną ostrożnością W téj podziemnéj przestrzeni nie było więcéj żadnego okna, żadnego przystępu, a jéj niegdyś pobielane ściany, teraz od wilgoci, dymu i wieku brudno posiwiały.
— Czy jeszcze nie wisisz na szubienicy? śmiejąc się zapytał Doktor przystępującego do stołu Furscha. — Czarna Estero, krzesło i szklanka dla pana nocnego wójta — każdego dnia myślę, że cię już nie obaczę!
— Pierwéj mi oberznierz nos i wyłupisz oczy — jeżeli ja zadyndam, przyjdzie i na was wszystkich koléj!
Rżący ryk zadowolenia i huczny śmiech, jak wesoły dowcip wynagrodził to przyjacielskie zapewnienie Furscha, który nim łotrzyca przyniosła piątą szklankę, kufel Rudego Dzika silnym pociągiem wypróżnił.
— Niewiele mamy czasu do stracenia, siadając oświadczył Kasztelan; ale pierwéj musimy przypatrzyć się ostatniéj kropli tych dwóch butelek; pójdź, Fursch.
I trącił się z nim, który jakoś szczególnie przypatrywał się Esterze.
— No, gadajże nareszcie! zawołał zniecierpliwiony Dolmann. Zamówiłeś nas tutaj, a dotąd nie powiedziałeś, o co chodzi!
— Jesteśmy razem — ja dwa razy powtarzać się nie lubię, rzekł Kasztelan wyjmując z pod bluzy kartkę, czy