Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/271

Ta strona została przepisana.

list; chodzi o małą czynność, z powodu któréj o godzinie dziewiątéj mamy się udać na zasadzkę!
— To znowu jakiś obstalunek; a pieniądze masz? przerwał Rudy Dzik.
— Pieniądze będą dopiero po spełnionym czynie, oświadczył Kasztelan; dzisiaj ludzie nie tacy głupi, aby z góry płacili!
— Rzecz wydaje mi się niepewną! Czy chcecie waszą skórę wynieść na targ bez gwarancyi? zapytał Doktor. Co do mnie, nie myślę uczynić tego!
— To zostań sobie, ty nadęty pęcherzu, ty i tak na nic się nie przydasz! zawołał gwałtownie Kasztelan zrywając się; jest nas i tak czterech, to tylko napad. Słuchajcie, jak rzecz brzmi! Dzisiaj wieczorem pomiędzy dziewiątą a jedenastą godziną, jeden pan konno albo powozem przejeżdżać będzie przez topolową aleę. Być może, iż będzie miał jednego lub dwóch towarzyszy. Odwiedzi on potajemnie dom wiejski, leżący na końcu téj alei po prawéj stronie. Tak brzmi list! skończył kasztelan i złożył list.
— Tam coś więcej napisano na téj kartce, utrzymywał Rudy Dzik; nie szachruj że z nami!
— No tak, jest więcéj, że ten pan jest bogaty i będzie miał przy sobie wiele pieniędzy! Plan już ułożyłem! Dolmann i Rudy Dzik pochwycą konie za cugle i zatrudnią stangreta albo masztalerza, Doktor będzie na straży, a Fursch i ja postaramy się o resztę — o północy możemy być znowu u pięknéj Estery, i sądzę, że nie z pustemi rękami!
Kasztelan trącił potajemnie siedzącego obok siebie Furscha, aby mu dać znak, że są jeszcze zupełnie inne okoliczności, które mu późniéj objawi, i nalegał, by pili.
Jeszcze raz trącono się szklankami — goście Czarnéj Estery wesoło żartując wypili za powodzenie napadu, który razem téj nocy wykonać zamierzali — tylko Dolmann milczał i z niedowierzaniem poglądał na Furscha,