Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/275

Ta strona została przepisana.

pierwszy rozmawiał z Eberhardem w znanéj nam, teraz łagodnie ogrzanéj jego pracowni, o nowych przedsięwzięciach, przyczém robiono i zatwierdzano rozmaite praktyczne projekta; drugi zabawiwszy chwilę, pożegnał hrabiego, bo jeszcze tego wieczoru miał odwiedzić wielu chorych, dających mu małą nadzieję powrotu do zdrowia.
Ten niestrudzony przyjaciel ludzkości, który często przepędzał noce na usługach nauki i na wzbogacaniu głębokich swoich wiadomości, nawet w wiglię Bożego Narodzenia nie znał piękniejszego święta nad niesienie pomocy cierpiącym bliźnim. Pomimo więc, że sam oburzał się na swoje osłabione zdrowie i pod względem winnéj mu czci stawiał się niżéj od hrabiego de Monte Vero, którego nazywał przewodnikiem ludzkości, pomimo że uważał się za jéj sługę, należał jednak do rzadkich i uczonych ludzi, dowodzących prawdziwéj skromności tém, że im większą posiadają naukę, tém z większą pokorą wyznają, iż bardzo mało umieją!
Musiał on odmówić prośbie Eberharda, o przepędzenie z nim wieczoru, chociaż mu to było przykro, bo jak powiadał, wołania chorych, które zdaje mu się, że ciągle słyszy, nie dałyby mu spokojności. I Ulrich pożegnał także Eberharda, pragnąc wspólnie z żoną, zapalić dzieciom świąteczne drzewko w pokojach starego, zupełnie schorzałego ojca, aby go ucieszyć radością wnuków. Tego siwego ojca Ulricha, który był zacnym patryarchą swojéj rodziny, Eberhard kochał i czcił, serdecznie więc zalecił przyjacielowi, aby go szczerze od niego pozdrowił.
Już był wieczór, gdy Eberhard z pracowni przeszedł do salonu. Oczekiwał on jeszcze tylko malarza Wildenbrucha i Justusa Armanda, którzy mu przyrzekli donieść o skutku podziału darów. Eberhard chciał po całodziennéj pracy krótkie chwile swojéj samotności zająć wspomnieniami świątecznej wigilii, — chciał siedząc przed ulubionym obrazem, przedstawiającym ojca Jana, przejrzeć przeszłość i coraz bardziéj wykończać wewnętrzne udoskonalenie.