W téj chwili doszedł do salonu z przysionka pałacu przeraźliwy, do szpiku przejmujący krzyk — krzyk tak okropny i trwogi pełny, że trzéj panowie mimowolnie powstali, a słowa na ich ustach zamarły. Kto tak mógł wołać o pomoc, jakby go duszono? Co się takiego stało?
Eberhard podbiegł do portyery, podniósł ją, a dwaj przyjaciele udali się za nim.
Można było z marmurowych schodów ustawionych kwiatami spojrzeć na dół, gdy Marcin, przywołany również tym trwożliwym krzykiem, otworzył wysokie rzeźbione drzwi, prowadzące do matowo rozwidnionego przysionka, można było widzieć co się tam dzieje.
Pośpieszający ujrzeli przed sobą pełen zgrozy widok.
Murzyn Sandok, jak tygrys skoczył na jakąś ludzką, postać i trzymał ją silnie cisnąc do mozaikowéj podłogi, tak, że trudno było ją rozpoznać — jednak Eberhard i Marcin, którzy podbiegli do tarzających się, dostrzegli, że to kobieta.
Murzyn tryumfująco i z dzikim śmiechem, w którym się malowała cała nagle przebudzona w nim dzikość, trzymał jedną z małych, kosztownych, srebrnych czar, które na przemian z małemi posążkami na pięknych piedestałach, zdobiły okrąg przysionka.
— Złodziejka! zgrzytając zębami zawołał po portugalska.
— Pomocy — on mnie dusi — umieram! jęczała pochwycona.
Marcin rozkazał murzynowi, aby puścił swoją zdobycz, co też widocznie tylko z oporem uczynił, i teraz dopiero poznano, że schwytana jest to stara, pochylona osoba, ktôréj jęki litość wzbudzały.
— Widziałem jak ta kobieta wchodziła do przysionka, z okiem pioruny ciskającém raportował Sandok; widziałem, jak kobieta się ostrożnie oglądała, a że nikogo blizko nie było, jak do filaru przystąpiła — o Sandok ma tygrysie oczy! Więc kobieta szybko schwyciła
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/279
Ta strona została przepisana.