Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/28

Ta strona została przepisana.

Mężczyźni i kobiety spojrzeli zdziwieni na obcego, który daleko od ich ojczyzny, przemówił do nich macierzyńskim językiem.
— Ze wschodnich Pruss, szanowny panie, odpowiedział jeden wieśniak. U nas już nic nie idzie, podatki wysokie, a nędza wielka! Zebraliśmy więc resztki mienia i z żonami i dziećmi idziemy za morze!.
— A dokądże zamyślacie udać się?
— Do południowéj Ameryki, kochany panie; tam potrzebują pilnych rąk i płacą ziemią!
— A wy? spytał zwracając się do drugiéj gruppy.
— My pochodzimy z Niemiec południowych, a tamci znowu z Nassau — u nas w kraju tkactwo już się na nic nie zdało! Boże, zlituj się! Same tylko machiny, kochany panie! A więc i my ruszamy do nowéj ojczyzny.
— Jakkolwiek trudno to będzie w naszych latach, dodał kiwając głową jakiś starzec, trzymający zgłodniałego wnuka na ręku, ale zapłaciliśmy ostatnim groszem za przejazd do Brazylii!
— Do Brazylii — biedacy... mimowolnie wymówił właściciel „Germanii.“
— Głód dokucza, kochany panie, zajrzyj-no pan w oczy mójej córce tu i moim synom tam? Daléj już nie idzie, nędza wzrasta, głód gryzie!
Sternik Marcin z bolejącém sercem spojrzał na starego, po którego wynędzniałych policzkach toczyły się łzy.
— Niech pioruny zatrzasną, mruknął zacny marynarz: Boże odpuść grzechy! to dopiero bieda!
— A wy tam? poważnie i prawie ponuro zapytał właściciel „Germanii“ stojących na boku, którzy przez oszczędność pozdejmowawszy trzewiki i trzymając je na plecach, boso do zachwalonego im kraju wędrować chcieli.
— My jesteśmy z Czech, szlachetny panie; rzemieślnik tam ssie łapę! Powiadają że tam w Brazylii ma być lepiéj!
— O nieszczęśliwi! zawołał — pan Eberhard: sami idziecie na spotkanie upadku i śmierci! Wszystko co