Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/282

Ta strona została przepisana.

krzesło, na którém siadła stara z obawą mimowolnie przejmującą każdego znajdującego się w towarzystwie osób wyżéj lub też daleko niżéj od siebie stojących: powierzcie mi śmiało wasz interes!
— Cicho, cicho, dostojny panie — interes dotyczę nie mnie, ale pana!
— Tém bardziéj możecie mówić śmiało; ci panowie, którzy tam stoją, mogą wszystko słyszeć co mnie dotyczę!
— A więc — przynoszę panu wiadomość o pańskiém dziecku!
— O mojéj córce? zawołał Eberhard, i z głosu jego można było poznać radosne zdziwienie. Mówcie, dobra kobieto, a jeżeli powiecie prawdę, wtedy nietylko dopełnię zamiaru ulżenia wam w waszéj starości, lecz nadto obficie was wynagrodzę!
— O dostojny panie! — jestem wprawdzie bardzo nieszczęśliwa i uboga, kłamał Pająk zręcznie udając z miną litość wzbudzającą, ale nie dla tego tu przychodzę! Mogę tylko zmniejszyć boleść pańską! O, i bogactwo nie jest bez łez! Ale pańskie utracone dziecię znalazło się! Przypadek zrządził, że się o tém dowiedziałam, że owa piękna, młoda dzieweczka jest pańską ukochaną córką — tak, tak, to nie ulega wątpliwości — muszę ją odtąd poważać! Od dawna już mówiłam, że ta czarująca dziewczynka musi być wysokiego pochodzenia!
— Powiedzcież mi, gdzie ją znajdę? nalegał Eberhard.
— — O, widzę już w duszy pańską radość — jeszcze kilka godzin, a znajdziesz pan swoje dziecię! To dopiero będzie wigilia! Nie wątpię, dostojny panie, śpiesz — nie będę zbawiona, jeżeli pan dziecka nie znajdziesz! tego kochanego dziecka!
— Weźcie tę sakiewkę — przyjdźcie znowu jutro, wynagrodzę was obficie!
— Tysiączne dzięki, dostojny panie, ale drugi raz