Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/29

Ta strona została przepisana.

wam opowiadano, to kłamstwo; tam panuje nędza i niewolnictwo!
— O nie mówcie tego kochany panie! nie odbierajcie, nam ostatniej nadziei, błagała jakaś młoda kobieta, przytulona do męża — inaczéj chyba morze będzie naszą ucieczką!
Właściciel „Germanii“ widział wzruszającą miłość, wzajem tych biednych ludzi łączącą — zbudował go obraz téj wieśniaczki, znędzniałéj i strwożonéj, a obejmującéj męża swojego, i chciał zawołać: „Jest więc jeszcze miłość na ziemi!
Wesoły uśmiech osiadł na ustach brodatego i ogorzałego pana; a Marcin tymczasem, dawszy sobie w bok kułaka, odwrócił, się, nie chcąc aby widziano, że płacze podobnie jak stary wychodziec.
— Dokąd poniesie was okręt? spytał właściciel „Germanii.“
— Do Rio, zawołało razem kilka głosów.
— To dobrze, mogę wam nastręczyć zyskowną robotę! Wszyscy, wszyscy znajdziecie to, czego się spodziewacie, — ale jeżeli tak zawsze coraz więcéj was opuszczać będzie swoją ojczyznę, cóż się z wami stanie! Czy to podobieństwo, aby w tym pięknym niemieckim kraju, nędza tak dalece wzrastała? O Marcinie! prędzéj, mamy teraz podwójny powód niezwłocznie wracać do ojczyzny, któréj już od wielu lat nie widzieliśmy! Coś mnie tam gwałtownie pociąga, i sądzę, że będziemy tam mieli wiele do czynienia, skoro ją obaczymy!
— I ja tak myślę, panie Eberhard. Niech pioruny trzasną! te przeklęte, gorące łzy mimo woli cisną się człowiekowi do oczu!
— Ty poczciwa duszo! Zaczniéjmyż więc nasz powrót o ile można najlepiéj, Marcinie: zróbmy dobry uczynek!
Wychodźcy słysząc te słowa nieznajomego, który rozmawiał z nimi po niemiecku i litość okazywał, ciekawi, nadzieją ożywieni, okrążyli obu tych ludzi.
— Pan chcęsz nam nastręczyć zyskowną robotę,