Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/290

Ta strona została przepisana.

smutek, precz troski — znajduje siłę i odwagę do wszystkiego. A kiedy ojciec wróci, wtedy z radością biegnie naprzeciw niemu mała trzódka, chwyta jego od pracy stwardniałe, czarne ręce, wprowadza do ciasnéj izby i skacząc w koło, woła radośnie: „Matko, ojciec przyszedł!“
On wszystkie bierze na łono, żadne nie może mieć pierwszeństwa, znają one wszystkie swoje miejsca na kolanach ojca, który je buja.
Kartofle i sól — woda i chleb — ale szczęście rodzinne, najpiękniejsza, najwyższa miłość napełnia ubogą, izbę i rozjaśnia ją niewypowiedzianie — miłość rodziców i dzieci.
Rozrzewniona matka siada potém przy małéj lampce, i aż do późnéj nocy naprawia, przerabia dla dzieci stare wypłowiałe suknie — nie uczyła się tego, a jednak umie, bo miłość kieruje jéj ręką! A kiedy dzieci podrastają, upomina je ojcowskie słowo, a skoro dobroć nie pomaga, wtedy mimo wszelkich spojrzeń matki, ucieka się do surowości — inaczéj być nie może, dzieci jego muszą być porządnymi ludźmi — on daje im z siebie przykład pilności i pracy. A skoro następnie sami już muszą szukać chleba, sami pamiętać o sobie i służyć światu — wtedy zawsze jeszcze mają dom ojcowski, i bardzo go kochają bo uczą się poznawać, że drugiego takiego nie ma nigdzie! Kochające oko rodzicielskie jednak czuwa nad niemi ciągle, aby i wówczas usuwać od nich twardą nędzę i ciężkie niebezpieczeństwa! —
Małgorzata leżała na drodze nieprzytomna!
— Ręka owego niegodziwca strąciła ją w nocy z pałacowego progu — pozbawiona schronienia dziewczyna, mogąca w téj chwili opływać w szczęściu i bogactwie, gdyby ją był znalazł hrabia de Monte Vero, wypchnięta i pogardzona leżała w parku księcia.
W szczęściu? zapewne w prawdziwém szczęściu, które nie zna żadnych dręczących myśli?