Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/291

Ta strona została przepisana.

Nie, nie, nawet gdyby kochający ojciec był ją znalazł i do swojego pałacu zaprowadził, gdyby ją do kochającego serca przycisnął i obdarzył całym przepychem swoich bogactw — szczęście jéj życia na zawsze było stracone.
Dusza jéj z całą siłą zawisła na miłości dla księcia, który lekkomyślny zwodniczém słowem wydarł jéj najdroższy skarb życia, aby ją po kilku miesiącach opuścić i zapomnieć — najdroższy skarb, którego już żaden żal, żadna modlitwa nie odzyska. Gdyby nawet wszystko u nóg jéj złożono, władzę, złoto, wielkość — nicby jednak nie potrafiło zatrzeć owéj godziny, gdy ukochany przyjął ją w swoje objęcia.
Lecz aby jego samego posiadała jako córka hrabiego de Monte Vero, to już być nie mogło.
Małgorzata po długiém omdleniu ocuciła się dopiero późno w nocy — powstała — aby poznać co się dzieje, przetarła pałające oczy i uczuła dotkliwy ból.
Powoli przypomniała sobie, gdzie się znajduje — stanął jéj przed oczami cały wypadek, i zrozpaczona przycisnęła do twarzy drobne skostniałe ręce.
Wszystko, wszystko było stracone. Nie miała już żadnéj ucieczki, żadnéj miłości — musiała uciekać i wstyd swój w samotności ukrywać!
I któż także miał jéj gościnnie otworzyć drzwi swoje? Gdzież była dusza, która ją kochała i pełną rozpaczy na nadchodzącą ciężką godzinę w opiekę przyjęła?
Na szeroki boży świat wytrącił ją ten, do którego przed Bogiem miała święte i ważne prawo, więcéj nie ma nikogo — dokądże powinna była udać się strudzona?
Zerwała się — czuła, że już nietylko dla siebie żyje — jeszcze raz spojrzała na wysoki zamek, w którego oknach już się nie świeciło — podniosła rękę w górę, jakby ostatnią boleść, dręczące wspomnienie odepchnąć od siebie chciała odwróciła się i krok za krokiem przeszła około drzew,, a potém przez kratę — i dostała się do