wołali niektórzy; o uczyń pan to, o dopomóż nam. jeżeli możesz!.
— Słuchajcie, zawołał właściciel „Germanii:“ jeżeli Bóg na niebie dozwoli wam szczęśliwie odbyć podróż, a przybędziecie do Rio, udajcie się z tą kartą do attaché pana von Weis, to Niemiec z krwi i ciała!
— Karta — kto weźmie kartę? wołali zewsząd nową nadzieją ożywieni mężczyźni i kobiety.
— Czekajcie — każdy naczelnik rodziny dostanie taką kartę. Oto masz, ty stary! macie wy! i wy! Pan von Weis, za okazaniem mu tych kart i skoro mu o mnie opowiecie, wyszle was do posiadłości Monte Vero!
— Monte Vero? powtórzyli niektórzy przekręcając to nazwisko.
— Macie na kartach wszystko wypisane! Pierwéj nim tam przybędziecie, już dojdzie do Monte Vero list odemnie, który wam da robotę, mieszkanie i chleb! Bądźcie pilni i uczciwi, przynieście zaszczyt waszemu niemieckiemu imieniowi. Znajdziecie tam zarządców i robotników z naszéj ojczyzny! A oto, stary, masz tu pieniądze, abyście w drodze nie bardzo znękani i bezsilni przybyli do Rio, a potém do Monte Vero!
Mężczyźni i kobiety, z razu z podziwieniem patrzący na karty i pieniądze, padli przed właścicielem „Germanii“ i z dumą poglądającym na niego Marcinem, na kolana, i wyciągnęli ręce do sukni i palców nieznajomego, okrywając je wdzięcznemi pocałunkami.
— Niech was Bóg prowadzi, wy dzieci Niemiec, wyrzekł pełnym, donośnym głosem, i ścisnął dłonie najbliższych — wreszcie szybko odwrócił się od uszczęśliwionych, którzy pocieszeni śmiało teraz poglądali w przyszłość, od ocalonych, którzy żegnali go wdzięcznemi słowy, i wszedł szybko razem z Marcinem do urzędowego domu.
Tam ze wszelką gotowością uwiadomiono go, którą drogą odpłynął parowiec, użyty przez sztucznych jeźdź-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/30
Ta strona została przepisana.