Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/300

Ta strona została przepisana.

W lecie Eberhard wołał wiarę swoją wyznawać w pośród pięknej bozkiéj natury, tam czuł się bliższym Stwórcy i jego dobroci — i gdy znalazł wątpiącego, zwykł był wyprowadzać go wśród gwiaździstéj nocy, która zesklepia nad nami światy, i wskazywał w górę, iżby ten wspaniały widok nauczył go poznawać i wielbić to, co nad nami istnieje tak wzniosie i niepojęcie, że z podziwienia w proch się korzymy!
Kaplica, której złocona kopuła wznosi się na jedném skrzydle rozległego zamku, była okrągła i niewielka. Ścianę tworzyły wysokie malowidła fresco, poprzedzielane złotemi, napół wmurowanemi filarami. Dwunastu apostołów naturalnéj wielkości stało w pół-okrąg po obu stronach ołtarza, w którym wisiał przecudny obraz1 Chrystusa, Maryi i Marty.
Łagodne światło rozwidniające kaplicę i niewiadomo zkąd pochodzące, łącznie z przytłumionemi tonami organu cudne sprawiało wrażenie na zmysłach. Złoty krucyfiks ustawiony na wielkim ołtarzu pomiędzy wysokiemi lichtarzami, blaskiem swoim upominał wszystkich wchodzących. Na podłodze stały w koło skromne ławki, po prawéj stronie kilkanaście dla królewskiej rodziny, po lewéj dla dostojnych gości.
Królowa zwykle każdego poranku słuchała mszy świętéj, odprawianéj w niedalekim od zamku kościele, — król bywał raczéj na cichych modlitwach w swojéj kaplicy.
Gdy Eberhard wszedł do niéj, znalazł prawie wszystkie krzesła zajęte przez członków dworu — duchowny jeszcze nie był wyszedł na stopnie ołtarza — tylko tony organu rozlegały się po wysokiéj, pobożnymi napełnionej przestrzeni. Wtém król postrzegł hrabiego.
Wysłał jednego z panów swojego orszaku, aby go zaprosił — bo czuł, że hrabia od dnia do dnia staje się dla niego niezbędniejszym! Powitał go przyjazném poruszeniem ręki i zaprosił do zajęcia miejsca w jego ławce. Królowa siedziała bardzo blizko — daléj stał książę