przypomniał sobie, że na ową noc pałac nie do niego, lecz do króla należy.
Zanim opiszemy wieczór św. Sylwestra i przybycie gości do pałacu przy ulicy Stajennéj, wypada nam przypatrzyć się pokojom, które hrabia de Monte Vero na przyjęcie przeznaczył.
Co leży za wysokiemi środkowemi podwojami przysionka, to dla nas było dotąd tajemnicą, — teraz tajemnica ta odsłania się i występuje przed nami w całym swoim przepychu! Oba skrzydła tych podwojów można zwinąć w ściany, oddzielające tę przestrzeń od obu marmurowych schodów do salonu i do pracowni Eberharda.
Przed nami leży wysoki, szeroki, jak w dzień oświetlony korytarz. Podłogę jego pokrywają pstre tygrysie skóry, tak zręcznie spojone, że niby jedną całość tworzą. Po każdéj stronie wchodu, spoczywa lew z białego marmuru, i wyrzuca pachnącą wodę w wielką, zielonemi pnącemi się roślinami osłonioną czarę. Potém idą naprzemian filary i popiersia, a daléj na prawo i lewo portyery wskazują gaderoby dla dam i mężczyzn, których bogate i wygodne urządzenie nietylko książęcym nawet pretensyom nic do życzenia nie pozostawia, lecz swą wspaniałością zachwyca.
Przed nami jakby w błękitném przezroczu widać wejście do sali gwiazdowéj.
Bogato wygalonowani lokaje po obu stronach wpuszczają wchodzących przez to powietrznie błękitne przezrocze i nakoniec wchodzimy do świątyni pałacu.
Sala gwiazdowa jest okrągła i wysoka. Oglądamy się zdumieni, bo nie zaraz widzimy, zkąd pochodzi czatownie łagodne, piękne światło, rozległą tę przestrzeń napełniające — wtedy oko nasze sięga sufitu — jest on błękitny i sklepiony jak niebo, a z powietrznego, przez błękitne, rzadkie drogie kamienie utworzonego lazuru, błyskają wielkie i małe gwiazdy. Nieopisanie piękny i przejmujący to widok zwodniczo naśladowanego nieba ze świecącemi gwiazdami.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/304
Ta strona została przepisana.