Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Tam gdzie sklepienie spaja się z błękitnemi filarami salonu, kończy się złotemi, gwiazdami osypanemi firankami, tak cienkiemi, że galeryę z muzyką, w koło okrążającą salę wprawdzie zakrywają, ale nawet najłagodniejszych tonów wioli i harfy nie tłumią.
Filary, których w koło postrzegamy dwanaście, wskazują symetrycznie, trzy niebieskiemi jedwabnemi portyerami od sali gwiazdowéj oddzielone salony i ośm firankami zasłonionych nisz. Te ostatnie nie są teraz zakryte przed oczami przybyłych — tworzą one małe groty malowniczo oświetlone i z całym komfortem urządzone. Salony są zasłonione.
Po za filarami, w małych przestrzeniach pomiędzy niemi a ścianami, kielichy naśladowanych kwiatów wyrzucają z siebie szumiącą wodę. Posadzka jest z białych marmurowych płyt, tak doskonale pospajanych, iż nie widać nigdzie żadnéj szpary, żadnego podniesienia. Urocze światło, padające na ten marmur z góry przez łamanie się promieni i z boku od filarów ze świeczników przykrytych matowemi szkłami, tak silnie działa na wzrok, iż zdaje się, że jesteśmy w pałacu wieszczek.
Dodawszy do tego cichą, wykończenie piękną muzykę, któréj tony płyną z góry, która tém większe sprawia wrażenie, iż niemożna, rozpoznać żadnego pociągnięcia smyczkiem ani żadnego instrumentu, bo całość wykonywają sami mistrzowie, i dla tego stanowi ona jeden ton, jeden pociąg, jeden dźwięk!
W sali gwiazdowéj nie błyszczą wcale złote ozdoby, żadne błyskotliwe świecidła, a jednak jest ona tak czatownie piękna i kosztowna, że król, który na swój generalski mundur tylko ciężkie jedwabne domino narzucił i przywdział czarną atłasową maskę, mimowolnie raptem stanął, gdy wszedł do tego przecudnego miejsca. I królowa także, która dla łatwiejszego poznania jéj, miała małą maskę, nie mogła ukryć przyjemności i wrażenia, jakie na niéj wywarła sala hrabiego de Monte Vero; tém bardziéj jest zadowolona, że coraz więcéj od lat kilku