je z sobą łączy — bożka jest miłość, którą serce téj niewinnéj księżniczki uczuwało dla najpiękniejszego i najszlachetniejszego z ludzi — i bozkiém jest przemagające uczucie, które wielce doświadczanego hrabię de Monte Vero do wyznania skłoniło:
— Kocham cię, kocham głęboko i święcie!
Potém zaś, po pokonaniu niewypowiedzianej i nieprzepartéj siły téj chwili, która księżniczkę na krzesło pochyliła, Eberhard cofnął się do firanki, i powstając rzekł zbolałym głosem:
— Odwagi i siły Karolino — nie mogę cię nigdy posiadać!
Karolina twarz swoją chwilowo z maski ogołoconą, w obu dłoniach ukryła, była blada i drżała gwałtownie.
Lecz gdy się firanka odsunęła, w pobliżu groty, obok Albańczyka stała mniszka, widocznie czekająca na ukazanie się księżniczki i krzyżowca — ktoby jéj maskę zerwał, byłby widział jéj szatański uśmiech, z jakim spojrzała na szybko maskującą się Karolinę.
Ale jeszcze jedna osoba bardzo pilnie uważała Eberharda i księżniczkę, gdy mniszka z kulawym Albańczykiem weszła do drugiéj niszy tuż przy niszy Eberharda leżącéj, — mianowicie młody oficer, który okryty błękitném dominem tylko co wszedł do gwiazdowéj sali.
Powitał on bardzo pośpiesznie korsarza i margrabiego, a potém zbliżył się do otwartéj niszy.
Eberhard usiadł na krześle naprzeciw mocno rozrzewnionéj księżniczki, i teraz dopiero postrzegł przyjaznego mu oficera, którego zaraz poznał.
— Racz mi wasza królewska wysokość pozwolić przedstawić sobie porucznika O!., rzekł głosem dającym do poznania, że ta przerwa jest dla obojga pożądana.
Karolina przychylnym ruchem powitała młodego kłaniającego się oficera.
— Przypuszczam z góry, że go pan protegujesz, panie hrabio, wymówiła.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/311
Ta strona została przepisana.