Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/315

Ta strona została przepisana.

mieć końca téj rozmowy, musiał przytém bardzo ostrożnie i szybko wyjść z groty, bo oboje sprzysiężeni zabierali się także do wyjścia, a nie chciał być przez nich widzianym.
Cóż on musiał słyszeć! Przejęła go gorączkowa trwoga — zmawiano się na życie Eberharda, którego nadaremnie szybko wyszedłszy z groty pomiędzy maskami szukał. Za to widział, że szambelan Schlewe jako Albańczyk razem z mniszką opuścił długo zakrytą niszę.
Przez chwilę namyślał się, co mu w tak stanowczym razie czynić wypada. Mniszka była wysoka, i jak pomimo szerokiego ciemnego okrycia poznać można było, dobrze zbudowana — kogoż więc ukrywała? Miałże przystąpić do obojga i zniweczyć ich czarny plan, rozkazując im demaskować się, albo też aresztować ich? Byłaby to przedwczesna nieroztropność, łatwo na jego niekorzyść wypaść mogąca, bo na to co słyszał, nie miał żadnych świadków, a prócz tego gwałtowne wystąpienie przeciw długoletniemu ulubieńcowi dworu, który dotąd cieszył się nietylko szczególną przychylnością królowéj i księcia Waldemara, ale także i samego króla, mogło pociągnąć za sobą bardzo złe następstwa.
A jednak musiał szybko coś postanowić, bo chodziło o ocalenie zagrożonego życia Eberharda! Że w dworskich kółkach niechętnie widziano wpływowego hrabię de Monté Vero, o tém wiedział, lecz że miał nieprzyjaciół, którzy powodowani nienawiścią nie wahali się sami napaść na niego z morderczą bronią, to go zgrozą przejmowało!.
Porucznik stojąc na środku salonu, nagle postrzegł Eberharda, który rozmawiając z Justusem Armandem, nic się nie domyślając szedł do jednego z zapraszających salonów. Salon ten był próżny i matowo oświetlony. W téj chwili zbliżyli się ku niemu także Albańczyk i mniszka.
Zatrudnieni lokaje nieśli na złotych tacach, wysokie, kunsztownie szlifowane kielichy i napełnili je szampanem. Eberhard przytknął jeden z nich do ust i do połowy