Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/326

Ta strona została przepisana.

przy cmentarzu.... Szybko, szukaj ich, ogrzéj przy piersi!
Małgorzata pośpieszyła na powrót po śniegu do owego miejsca na drodze, w którém najprzód położyła jedno dziecię — z gorączkową niecierpliwością spojrzała w koło — czy ją miejsce zmyliło? Czy tu były dwa drzewa przy drodze, których gałęzie tak nizko spadały? Nachyla się — tutaj położyła dziecię — świadczą o tém liście, z których własnemi rękami pierwéj śnieg otrzęsła — ale miejsce jest próżne — dziecka już nie znalazła!
Czy jéj się śniło, że pierwéj jedno dziecię, a późniéj w niejakiéj odległości drugie położyła? Okropna boleść! Małgorzata śmiertelną trwogą przejęta ruszyła daléj — nakoniec doszła do właściwego miejsca — krzyknęła uradowana — postrzegła, że na liściach coś się porusza — było to jéj dziecię! Ale tylko jedno — drugiego przy niém nie znalazła! Wzięła je, a na jéj bladém obliczu obok okropnéj trwogi widać było wyraz nieopisanéj rozkoszy, która przejmuje matkę, gdy swój klejnot do piersi tuli, i znowu pośpieszyła daléj, szukając pod każdém drzewem, oglądając każde miejsce na drodze.
Nadaremnie — jedna część jéj duszy znikła bez śladu! Niewypowiedziany ból ściskał jéj piersi, bo teraz dopiero, gdy chaos walczących uczuć i cierpień przemienił się we wszechmocne uczucie macierzyńskiéj miłości, obudziła się w niéj cała niebiańska potęga tego uczucia. Nabrała nowych sił, nowéj odwagi — mimo wszelkich — udręczeń i wycierpianego niedostatku uczuła się silną — była matką, która o dzieci swoje dbać powinna! Nie wiedząc jak sobie zaradzić, stała tam — gdzie się mógł podziać drugi jéj klejnot, którego nadaremnie szukała? Nigdzie nie było słychać ani widać żadnego człowieka! — nocna cisza panowała w zwierzyńcu i na drodze! Ciągle więc krążyła między drzewami, nową nadzieją kierowana — i ciągle powtarzać sobie musiała, że nadzieja była daremna!
Wtém ozwał się w niéj głos wewnętrzny: Podziękuj