Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/330

Ta strona została przepisana.

w ostatnich dniach przygrzewające, już śnieg stopiło. Żywo przeskakiwał zając lub dziki królik, które głodem zmuszone miejsc takich szukały w nocy, a teraz strwożone zbliżaniem się samotnéj, do swoich kryjówek uciekały.
Strumienie w odleglejszéj części zwierzyńca przemienione w jeziora z małemi wysepkami, po których w lecie pływano gondolami, kilkakrotnie przerzynały gęstwinę, a na drogach liczne mostki brzozowe albo żelazne przechodziły przez te lodem jeszcze pokryte strumienie.
Małgorzata dostała się do miejsca, w którém most Lwów przechodził przez szeroką część wód, po brzegach błotnistych. Za nim stały ławki, na których w lecie chętnie siadywali spragnieni leśnego powietrza mieszkańcy stolicy, przypatrując się wodzie i malowicznym gruppom drzew, które teraz puste w ciemnych zarysach występowały. Tu szły drogi w rozmaitych kierunkach. Tam znowu o kilka kroków przed nią znajdował się długi i szeroki most, który na końcach zdobiły spoczywające lwy. Te przez czas i pogodę zupełnie poczerniałe żelazne zwierzęta, wśród nocnej ciemności i samotności szczególne sprawiały wrażenie.
Gdy Małgorzata zbliżyła się do krzaków, przez które wązka droga wiodła do mostu, nagle ujrzała po prawéj stronie w gęstwinie ciemne zarysy chatki, w lecie zamieszkiwanéj przez jednego ze strażników zwierzyńca, którzy przez ten czas muszą pilnować zakładów i służbę swoją pełnić.
Małgorzata zbliżyła się do téj z desek zbitej i pokrytéj chatki i słuchała — postanowiła szukać tu z dzieckiem schronienia na tę mroźną noc, bo zaledwie już była w stanie ochronić dziecię od ostrego powietrza, chociaż przy piersi je trzymała.
Nie było słychać żadnego głosu. I kogóż zresztą można było znaleźć w téj nędznéj chatce, leżącéj w głębi zwierzyńca?