Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/344

Ta strona została przepisana.

Tam tarzać będziemy się w złocie i brylantach — tarzać się Schallesie Hirschu, ciągle ci to samo kładę w uszy — tarzać się w zlocie i brylantach — ha, jak mu się oczy świecą, jak mu się palce ruszają i kurczą! Tak żydzie, i ty będziesz się tarzał i powiesz wtedy: Czarna Estera i Fursch to geniusze.
— Wam wypada śpieszyć się, mniszka oczekuje was między jedenastą a dwunastą! upomniała czarnooka żydówka.
— A miéj się na ostrożności, Furschu, uważaj! Weź ten płaszcz i śpiesz się, z wielką gorliwością powiedział stary Hirsch. Gdy powrócicie, wina wam nie zabraknie!
— Nie krzyczcie tak, sprawujcie się cicho i ostrożnie! Naciągniéj płaszcz dobrze — tak! Ja was sam wyprowadzę! A nie idźcie przez zamkowy plac!
— Właśnie tam najwięcéj życia! Starzejesz się Schallesie Hirschu, widocznie starzejesz, nie ma już w tobie ani ducha, ani odwagi! No, ale za to masz córkę, która ma nad tobą przewagę! Do widzenia, hrabio Edwardzie — do widzenia najpiękniejsza grzesznico! Szepnął Fursch Czarnéj Esterze, i szybko wycisnął pocałunek na jéj łonie — dzisiaj mógł już sobie pozwolić przybliżyć usta swoje do aksamitu, który tylko starym, zrujnowanym magnatom w kąpielach, i to tylko, gdy za to tysiącami płacili, wolno było oglądać!
Zniecierpliwiony Schalles Hirsch cicho otworzył drzwi i wypchnął za nie Furscha, sam zaś ostrożnie się przesuwając poszedł za nim — tak zeszli po schodach, a potém przez ciemny korytarz, aż Hirsch dostał się do starych, wilgotnych, brudnych drzwi — lewą ręką zatrzymał Furscha w ciemności, a prawą bardzo zręcznie i cicho po dwakroć obrócił klucz w zamku.
Wreszcie powoli i bez łoskotu otworzył drzwi.
W téj chwili cofnął się Schalles Hirsch w tył.
— Precz! z największą przytomnością miał jeszcze czas szepnąć idącemu za nim Furschowi.