Na ulicy tuż przy jego domu stali po cichu rozmawiając, policyant i stróż nocny. Gdy się drzwi otworzyły, obaj obrócili się zdziwieni. Na klasztornéj wieży w przyległéj ulicy wybiła godzina jedenasta.
Nie dziwiło to urzędników, że dom otworzono i wychodzono z niego, ale że go z taką trwogą i cicho otworzono, a potém z przerażeniem cofnięto się, to było dla lich uderzającém.
— No — co to ma znaczyć? spytał stróż podchodząc ku drzwiom.
— O panie strażniku, odpowiedział Schalles Hirsch występując naprzeciw urzędnikom, z miną objawiającą całe jego przerażenie. Bogu tylko wiadomo, jak się przestraszyłem!
— Czego pan jesteś cały wzburzony?
— Jak nie mam być wzburzony, kiedy tam stoję i słucham, a mnie się wyraźnie zdaje, że się złodzieje do mojego sklepu dobierają? przytém stary rzucił baczne spojrzenie na nizkie i dobrze zamknięte drzwi swoje, bardzo naturalnie udając troskliwość.
— Otóż masz, powiedział strażnik przez pół do policyanta zwrócony: bogaty Schalles Hirsch nawet w nocy niepokoi się o swoje pieniądze! Chodzi tui tam po swoim domu i nadsłuchuje, bo ciągle się boi, aby kto do niego nie wpadł i nie zabrał mu skarbów!
— Tak jest, macie słuszność, zawsze się tak dzieje! kiedy kto jest porządny i oszczędził sobie parę talarów. Nawet i w nocy niemożna być spokojnym z łaski tych łotrów, którzy łatwo umieją przewąchać, gdzie stary, słaby człowiek, ma coś więcéj niż oni!
— No, no, uspokójcie się; widzisz przecięż, że wszystko jest w porządku!
— Chętniebym was był uściskał, panie strażniku, i was także, panie policyancie, — kiedy was postrzegłem! To błogosławieństwo takie instytucye!
— Będę zawsze bacznie miał na oku wasz dom, abyście mogli spać spokojnie! Mówią, że bogactwo
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/345
Ta strona została przepisana.