— Do Londynu wszystko odesłałeś, i niech zdrów ztąd nie wyjdę, jeżeliś nie dostał za to z jakie tysiąc funtów! Milcz, stary łajdaku! Otwieraj drzwi!
Kroki urzędników coraz bardziéj oddalały się.
— Szyję moją narażam! stęknął Schalles Hirsch.
Fursch, ten srogi nieprzyjaciel ludzkiego społeczeństwa, ten najsłynniejszy złoczyńca swojego czasu, sprawca od wielu lat wszystkich większych kradzieży, na którego rękach zakrzepło wiele krwi, po cichu otworzył drzwi i szybko spojrzał w obie strony — na ulicy było pusto — wymknął się z domu, i niesłyszany przez nikogo ruszył w najbliższą poprzeczną ulicę, a tymczasem Schalles Hirsch zamknął drzwi i wrócił do Czarnéj Estery, która pozostała w swoim pokoju sama z pomocnikiem Furscha;
Trzy te osoby układały daléj olbrzymi plan, który w razie gdy się uda, stanowić będzie niezrównane arcydzieło, a Schalles Hirsch nie sprzeciwiał się, bo jego szwagier Salomon raz w podobny sposób zrobił dobry zamorski interes, i zawsze utrzymywał, że tego rodzaju wielkie zamachy są najmniéj niebezpieczne.
Fursch dostał się wkrótce na plac Zamkowy, na którym jeszcze znajdowało się wiele ludzi — szedł więc bez najmniejszego śladu bojaźni ku królewskiéj bramie, otulony starannie płaszczem, którego mu poczciwy Hirsch pożyczył. Obok policyantów i straży przechodził tak spokojnie, że nikt się nie domyślał, kogo ten płaszcz okrywa.
Wypadało mu śpieszyć się, bo już było blizko pół do dwunastéj. Wielkiemi krokami zbliżył się nakoniec do zwierzyńca i wpadł w poprzeczną aleę, prowadzącą przez złowrogą gęstwinę, najbliższą drogą do cmentarnego muru.
Nagle stanął i słuchał — zdało mu się, że w nie — jakiém oddaleniu słyszy szybkie kroki i trwożliwe wołania — zdało mu się, że słyszy słowa: „moje dziecię — moje dziecię!“
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/347
Ta strona została przepisana.