— Marcellina? pytająco powtórzył Niemiec; to zapewne czarny?
— Czyście o nim nic jeszcze nie słyszeli? Wierzę, żeście tu dopiero niedawno przybyli, powiedział Brazylijczyk, i razem z Niemcem na rogu skręcili w uliczkę Hieronima, na któréj końcu niedaleko brzegu leżał dom rządowy. Murzyn Marcellino jak dzikie zwierzę przegryzł swojemu panu gardło!
— Matko Bożka! zawołał Niemiec, czy to być może?
— Prawdziwi czarni mają w sobie coś tygrysiego, to zły gatunek! Wprawdzie jego właściciel kazał go więcéj obić niż należało niewolnikowi. Czekał on zatém aż znowu będzie mógł poruszać członkami, aby potém przy sposobnéj chwili napaść na swojego pana!
— Ale przegryźć gardło — to okropność!
— To się często zdarza — murzyn nie ma żadnéj broni, ale ma olbrzymie siły i ostre zęby — więc zębami dokonał swojéj krwawéj zemsty! Znaleziono zamordowanego, który widocznie rozpaczliwie się bronił, z całkiem poszarpaną szyją. Marcellino, na którego zaraz padło podejrzenie, uciekł; ale ogary trafiły na jego ślad — za godzinę będzie wisiał na szubienicy!
Żeglarz i Niemiec przybyli teraz przed wielki i obszerny dom rządowy, przed którym już stał rozmawiając wielki tłum ludu. Widziano tam Europejczyków i Brazylianów, czarnych i mieszańców, mężczyzn i kobiety, stojących tuż przy sobie i gwałtownie gestykulujących, a ze wszech stron przybywali jeszcze ciekawi, pragnący widzieć śmierć murzyna Marcellina.
Droga przez bramę na wielki dziedziniec rządowego domu była jeszcze zamknięta, tak, że stojący mieli czas, przypatrzyć się przerażającéj budowli.
Miała ona tylko jedno piętro. W licznych izbach, oprócz straży, mieścili się sędziowie spraw niezwłocznych, urząd portowy i urzędnicy celni. Z tyłu był dziedziniec sądowy i więzienie, w którém siedzieli za krata-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/365
Ta strona została przepisana.