Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/366

Ta strona została przepisana.

mi prawie sami kolorowi, i z którém łączył się wielki klasztor San Benito.
Umilkł dźwięk śmiertelnego dzwonu — tłumy zaczęły się nagle poruszać, pociągnęły za sobą Niemca i żeglarza, i zaniosły prawie aż do otwartéj teraz bramy, — kobiety wołały o pomoc, bo je gnieciono — inne, tracąc oddech, całą siłą trzymały dzieci po nad głowami, aby były świadkami stracenia. Była to chwila szalonego wrażenia, jakie sprawia ciekawość, w któréj tak wielkie tłumy ludu dochodzą do potworności, która nie oszczędzając nikogo, przeciska się daléj po przewróconych i zgniecionych, byleby żądzę swoją za jaką bądź cenę zaspokoiła! Mężczynom pozrywano z ramion ponsza i bez ratunku podeptano je nogami — ozwały się gniewne wołania — aż nakoniec wszyscy przebyli najciaśniejsze miejsce, i tłumy rozlały się po rozległym dziedzińcu.
W téj chwili jakiś krępy Brazylijczyk, ubrany w szerokoskrzydły kapelusz słomiany, lekkie jasne spodnie i krótką, pstrą kurtkę, położył rękę na ramieniu żeglarza, który z Niemcem pośpieszał na plac sądowy.
— Ach, poganiacz mułów z Monte Vero! zawołał eglarz, podając mu rękę i ciągnąc za sobą; chodź najprzód tutaj, potém wypijemy miarkę wina w szynku pod Śtym Hieronimem.
— Monte Vero? powtórzył uradowany Niemiec, to wybornie, będę mógł od pana....
Te słowa przerwał głośny i dziki krzyk, który wydały tłumy obejmujące wielu czarnych — a i ludzie nasi, którzy niedaleko stali, spojrzeli ku miejscu, ku któremu zwróciły się rozszerzone oczy wszystkich.
Rozległy dziedziniec rządowego domu, ograniczony w głębi więzieniem, w którego małych zakratowanych okienkach lub otworach widać było głowy murzynów i niewielu białych złoczyńców, szerokiém kołem otoczyli ułani, tak aby tłumy trzymać z daleka od ustawionéj. w głębi szubienicy. Środek ten okazał się być bardzo potrzebnym: po części nadzwyczaj roznamiętniona, po części, a mia-