Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/367

Ta strona została przepisana.

nowicie co do czarnych, zwierzęco krwi chciwa ludność, inaczéj byłaby do całego dzieła swoją rękę przyłożyła.
Szubienica w dziwny sposób nie składała się z trzech belek, lecz z dwóch, które u wierzchu wiązała belka poprzeczna. Wtéj wbity był widocznie bardzo mocny hak żelazny i oparto o nią czarno pomalowaną drabinę. Żadnego innego narzędzia przytém nie widziano.
Czarnego kata w Rio, który z dwoma swoimi pomocnikami ukazał się właśnie w nizkich drzwiach więzienia i na plac wystąpił, tłumy wrzawą przywitały.
Bom Diaz![1] zawołały tysiące głosów i powtórzyły ze śmiechem wywołanym dwuznacznością tych wyrazów, która jednak w tém miejscu brzmiała groźnie i straszne wrażenie czyniła.
Tak przywitany był to murzyn olbrzymiéj budowy ciała — zdjął czapkę, jakby nią chciał powitać tłumy i rzucił ją na bok. Głowę jego pokrywały czarne wełniste włosy; wielkie białka oczne, oraz oślepiającéj białości zęby, gdy otworzył wywrócone czerwone usta, mocno odbijały się od hebanowo czarnéj, szerokiéj i kościstéj jego twarzy. Był obnażony aż do szerokiéj fai, która obwijała jego korpus i wyższą część muskularnych nóg. Czarna jego pierś była szeroka i wypukła, ręce, jak zwykle u wszystkich murzynów niezwykle długie, nogi pięknie zbudowane i szczycące się wielką siłą, a przytém stawy ich zgrabnie i wysmukło zaokrąglone.

Obaj jego towarzysze byli to również rośli murzyni, lecz mniejsi od samego kata. Jeden z nich przyniósł z sobą sznur aż pod szubienicę i podał go mistrzowi Diazowi, który zrobił pętlicę, widziano, że ta część sznura już była mocno naruszona — wielu już zapewne ludzi, musiało wydać ostatnie tchnienie! Ileż to ofiar już ręka czarnego kata tą pętlicą udusiła!

  1. Bom Diaz, znaczy Dobry Diaz — w prostéj zaś mowie ludowéj używa się także zamiast: Bans diaz, dzień dobry!