Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/370

Ta strona została przepisana.

rytarza kilku bosych, pochylonych mnichów z klasztoru San Benito.
Nastała przerwa — na wszystkich twarzach odmalowało się najżywsze oczekiwanie i ciekawość. — w tłumach panowała cisza jak w kościele.
Następnie ukazało się we drzwiach więziennych dwóch strażników, a za nimi murzyn na rękach i nogach okuty w kajdany, które straszliwie brzęczały wlokąc się za nim.
Ten straszny ciężar lekki był jak piórko dla Marcellina — tylko po drobnych jego krokach można było poznać, że krótkie więzy przeszkadzają mu, a po dziko świecących oczach, że tamowały jego siłę i wściekłość.
Za tym krępym murzynem, którego postać i postawa wyrażały coś srodze czyhającego, a bynajmniéj nie żałującego ani przerażonego okropnością chwili, szli dwaj czarni pomocnicy kata, a w końcu szereg około dwudziestu mnichów.
Skoro orszak ten zbliżył się do szubienicy, wystąpił z więzienia ksiądz, który przed kilku jeszcze minutami usiłował skłonić niewolnika Marcellina do modlitwy i żalu, i przed straszną śmiercią chciał jeszcze raz przynieść czarnemu murzynowi pociechę i pomoc duchowną.
Diaz stał z założonemi rękami przy drabinie wiodącéj na szczyt szubienicy, trzymając stryczek, tak że mu sznur spadał na ciało. Trzej sądowi urzędnicy stanęli naprzeciw niego, mnisi półkolem otoczyli rusztowanie.
Marcellino z towarzyszącymi mu przystąpił do miejsca, w którém miano mu włożyć stryczek na szyję. Nie był on tak słuszny jak Diaz, ani tak silnie zbudowany, ale mimo tego na widok jego wielu w tłumie powzięło myśl, że murzyn, który tak okropnie nasycił pragnienie zemsty i krwi na swoim panu, dużo zada pracy katowi.
Sędzia odczytał wyrok zredagowany w portugalskim języku i zawierający rozkaz cesarski pozbawienia życia niewolnika Marcellina przez powieszenie.