Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/374

Ta strona została przepisana.

— Sznur zrywa się po raz pierwszy — to ma swoje znaczenie! wołali drudzy.
Nieopisane zamieszanie powstało nietylko w tłumie, ale i między urzędnikami przy szubienicy stojącymi. Mnisi rozbiegli się, jakby diabeł wpadł nagle pomiędzy nich — pomocnicy kata stali nie wiedząc co począć i drżeli, sami nawet sądownicy przerażeni, radzić sobie nie umieli.
Marcellino jak tylko uczuł ziemię pod nogami, zaraz skoczył z podziwienia godną szybkością — pętlica, ulegając sile muskułów jego szyi, o tyle się obluzowała, że chociaż z trudem, jednak na nowo mógł czerpać powietrze i rozszerzoną piersią wciągał je w siebie jak balsam! Przecięż przez chwilę czuł męczarnie duszonego.
Jedném spojrzeniem przekonał się, że Diaz przez spadnięcie odrzucony został na bok; powziął więc zuchwały zamiar skorzystać z téj chwili zamieszania i bezkarności.
Chociaż miał związane ręce i pętlicę na szyi, ale skoczył kilka razy i znalazł się przy ułanach, którzy nim zdołali odeprzeć go albo zranić, już dostał się pomiędzy tłumy, zaczynające ze strachem usuwać się od niego.
Rozgniewany Diaz ujrzał to zaiskrzoném okiem — rzucił się za swoją ofiarą i z murzyńską zręcznością schwytał go w stanowczéj chwili. I posługacze teraz nabyli nowéj odwagi i dopomogli swojemu mistrzowi napowrót przywlec zbiega pod szubienicę.
Lud chciał szemrać — tak katowi wykonywającemu wyrok wolno było raz chybić! Marcellino był nietylko nadzwyczaj silny zbrodniarz, i jeżeli nie wzrostem, to siłą ciała przewyższał wykonawcę, który miał daleko gorsze i niepewniejsze narzędzie w szubienicy, aniżeli wielu innych katów przywiązujących swoje ofiary do pieńka! Dzisiaj miał tego dowód, że sznur prędzéj zawieść może, aniżeli topor! Nie czekając więc powtórzenia rozkazu sędziego, który raz na zawsze go obo-