Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/376

Ta strona została przepisana.

Długo powstrzymywany okrzyk podziwu, wybiegł teraz ze wszystkich ust obecnych.
Diaz postrzegł, że czarny ze śmiertelną trwogą schwycił za sznur, na którym wisiał, aby się po nim podniósł w górę i tym sposobem rozsunął, pętlicę — szybko więc i zręcznie, skoczył na ramiona murzynowi, pragnąc mu przeszkodzić. w ostateczném usiłowania, które i bez tego mogło trwać tylko kilka sekund, bo sam przez się byłby utracił siły.
Ale Marcellino nie miał umrzeć od katowskiego stryczka! Pierwéj nim się na śmierć naraził, nienadaremnie jeszcze raz zaczerpnął świeżego powietrza.
Całe ciało jego wstrząsnęło się, gdy Diaz swoim ciężarem zwalił mu się na barki, a kto inny niż ten murzyn byłby może nie wytrzymał okropnego wyprężenia ścięgien i muskułów szyi. Ale Marcellino, pomimo, że mu kat stał na ramionach, rozpaczliwie naprężył się, i teraz wolnemi, kurczowo krzywiącemi się palcami pochwycił sznur z taką wściekłością i siłą, że razem z sobą, kata na czas niejaki podniósł w górę.
Grzmiąca wrzawa wynagrodziła ten niesłychany dowód siły Marcellina — pospólstwo zawsze chętnie bierze udział w stronnictwie występującém przeciwko, prawu, zawsze jest gotowe radować się z tak nadzwyczajnych zdarzeń, chociaż nawet zachodzą pod szubienicą.
Ale było to rzadkie, straszliwe, przejmujące widowisko.
Marcallino wisiał jak skurczony tygrys, rękami trzymając sznur jak żelaznemi klamrami, pod katem, którego zamierzał utrzymać w górze.
Diaz chciał usunąć ręce murzyna, ale groźny tysiączno-głośny okrzyk zabrzmiał i wyciągnęły się wściekle w powietrze niezliczone ramiona — powiedział on sobie, znając lud z Rio, że cisną na niego kamieniami, jeżeli tego czynić nie zaprzestanie widział, że groźnie wyprężone ramiona do niego się odnoszą!
Silne, nerwiste nogi wysoko podnosząc aż do czerwonéj fai ciało jego owijającéj i z ostatniem wysi-