Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/38

Ta strona została przepisana.

Wielki podstoli, marszałkowie i szambelanowie weszli do sali Krystyny zaraz po damach pałacowych, a wielki szambelan kazał otworzyć drzwi wiodące do przyległéj sali księżniczek i daléj do sali teatralnéj.
Czarodziejskie wywierały w téj chwili wrażenie te w morzu światła pływające przestrzenie — pyszny był widok poruszających się w nich królewskich gości.
Król przemówił uprzejmie kilka dowcipnych słów do stojących przy nim najbliżéj ministrów i generałów, a królowa rozmawiała z księżnami. Każdy z obecnych z bijącém sercem oczekiwał, czy go królestwo spostrzegą, i do kogo pierwéj przemówić raczą; każdy z tych panów dworu wzdychał do téj łaski, aby się nią pochlubić w liczbie niewielu uprzywilejowanych.
Gdy muzyka grała jedną z ulubionych królowi uwertur, król badawczo spojrzał po obecnych, i rozmawiał nieco z bratem swoim księciem Augustem, tudzież z siostrzeńcem księciem Waldemarem.
Nagle oko króla zajaśniało — ujrzał nieopodal roztropnego i dla tego przyjemnego mu kawalera de Villaranca, i zdawało się przytém, że go coś uderza. Polecił jednemu z adjutantów, aby poprosił bliżéj pana posła, i z całą życzliwością przemówił do brunatnego południowca o chudéj, prawie spiczastéj twarzy, który mu się nizko kłaniał.
— Panie kawalerze, wyjątkowo przemówił król po francuzku, bo poseł nie mógł się płynnie tłómaczyć po niemiecku — panie kawalerze, przypominamy sobie, że prosiłeś nas dzisiaj o posłuchanie dla jakiegoś hrabiego.
Król niby namyślał się, wreszcie wzywająco skinął ręką.
— Dla hrabiego de Monte Vero.
— Prawda, będziemy pamiętali to nazwisko!... Że prosiłeś nas dzisiaj o posłuchanie dla hrabiego de Monte Vero, i że w skutek własnoręcznego listu naszego nam wielce miłego chociaż także wielce dalekiego monarchy, upoważniliśmy was przedstawić nam dzisiaj tak gorąco zaleconego — uczyń pan to, kawalerze! Siadajmy, moja