Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/387

Ta strona została przepisana.

podobał się im. Gospodarz jeszcze raz musiał ich kafelki napełnić czystym arakiem.
— Zkądże się tu wziąłeś tak wprost pod Śtym Hieronimem, chłopcze? spytał jeden majtek potężnie pociągnąwszy z kufla i podając resztę murzynowi.
— Mam tu schadzkę, szepnął Marcellino i powiódł w koło błyszczącym wzrokiem; mam schadzkę z cudzoziemcem, który mnie potrzebuje!
— To coś teraz brzmi inaczéj niż dawniéj! Teraz nie pytają już więcéj: co kosztuje Marcellino — teraz mówią: ile żądasz Marcellino? wtrącił inny majtek.
— Brzmi lepiéj, brzmi lepiéj! zaśmiał się czarny, którego ogromna postać w półcieniu napełniającym werandę, wydała się jeszcze większa i potężniejsza; o Marcellino kupi sobie odzież, Marcellino nie chce tak chodzić jak dzikie zwierzę w lesie!
Majtkowie niewolniczego okrętu hałaśliwie się roześmieli:
— Dobrze chłopcze, cienkie białe spodnie, pstre jedwabne poncho i słomiany kapelusz!
— I pistolet za fają, z naciskiem dodał murzyn — pistolet to piękna rzecz — za pistolet zrobię wszystko, on dla mnie bogiem!
— Dopóty nie możesz nosić pistoletu, dopóki się wszystko nie zmieni, dopóki nie będziesz usamowolniony — héj, niech żyje Marcellino! zawołali majtkowie, na których mocny napój, który pili jak wodę, zaczynał wpływ swój wywierać. Żółto-brudne kapelusze całkiem na tył pozasuwali, strzępiaste włosy spadały im na czoła i oczy. Héj, dawaj araku tutaj! wołali wszyscy razem.
— Tam coś niedobrze idzie! rzekł gospodarz z pod Śgo Hieronima, przystępując do stołu dla zebrania próżnych, po większéj części poprzewracanych kuflów.
Gdy Pepi przyniósł je znowu napełnione, nowy gość wszedł szybko pod werandę. Miał na sobie lekki, ciemny płaszcz i szerokoskrzydły słomiany kapelusz, o ile można najgłębiéj na twarz nasunięty. Trochę lękliwie obejrzał się po niepewnie oświetlonéj przestrzeni, — do