Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/396

Ta strona została przepisana.

których znajdowały się bujne krzewy, sięgające do wysokości strzelnicami opatrzonego, mocnego muru.
Na zamku nad balkonem jaśniał tajemniczy i dla każdego przychodnia niezrozumiały symbol, złotem promieniejące słońce, czarny krzyż w pośród niego, a pod niém trupia głowa.
Ale nad całym parkiem i zamkiem zawisł od kilku miesięcy ów nimb i blask otaczający pałace królów i władców, tutaj bardziéj jeszcze podwyższony błogosławieństwami uszczęśliwionych, świętym spokojem i modlitwami poddanych.
Atoli teraz od czasu jak czarna chorągiew powiewała na belwederze, w koło rozłożyła się żałoba.
A również i dalekie, błogosławione pola, plantacye bawełny, kawowe góry i nieprzejrzane plantacye cukrowéj trzciny, zapadły w cichy smutek. Tam, gdzia niegdyś rozlegał się przy pracy wesoły śpiew robotników, gdzie niegdyś pracowano chętnie w tém radośném przekonaniu, iż pracowano dla szlachetnego i dobrego pana, teraz każdy chodził cichy i milczący — nawet murzyni w przemywalniach brylantów i na statkach, któremi spławiali płody dalekich osad po rzece Rio Vero do Janeiro i innych miejsc składowych, pozwieszali głowy i nie nócili jak dawniéj przy pracy swojéj krajowéj pieśni.
Młody Senhor Conde, który zaopatrzony w dokumenta, wystąpił jako syn hrabiego Eberharda de Monte Vero, a za pomocą awanturnicy i w charakterze jéj ojca z wielką pewnością i elegancyą występującego Furscha, do tego doprowadził, że cesarz, aby spokojnie dowiedzieć się o śmierci swojego przyjaciela i aby przebywać w zamku, w którym tak długie miewał z nim stosunki, przybył do Monte Vero. Młody hrabia, mówimy, po kilka razy z piękną swoją narzeczoną i mniemanym jéj ojcem, zwiedzał wszystkie części swoich posiadłości. Miał w tém cel podwójny, bo pokazywał się swoim podwładnym i przyzwyczajał ich do myśli uważania go za pana, a przytém