Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/399

Ta strona została przepisana.

bicie go tutaj i uniemożnienie tym sposobem wszelkich ważniejszych prześladowań.
W tym celu Fursch, pozostawiwszy cesarza z Edwardem i piękną Esterą, dla zastąpienia miejsca pana von Renard, pod pozorem pilnego interesu, wyjechał do Rio, gdzie chociaż sam biegły zbrodniarz, i znakomicie nożem i strzelbą władać umiejący, w każdym jednak razie musiał być niezmiernie ostrożnym, bo go Eberhard znał i nawzajem on znał Eberharda, i dla tego, gdy przybył do Rio i usłyszał o Marcellinie, okiem znawcy dopatrzył W nim właściwego do swoich planów człowieka.
Słyszeliśmy jego rozmowę z murzynem. Fursch kontent był z tego czarnego czeladnika zbrodniarskiego, który już dał dowody swojéj krwiożerczości i siły, upoważniające do najpożądańszych nadziei.
Upłynęło kilka dni od wieczoru, w którym Fursch przy wsadzeniu na łódź Marcellina, wręczył mu wszystko co przyobiecać musiał.
Nocna spokojność zaległa nad zamkiem Monte Vero, jasny księżyc jak płynne srebro odbijał w oknach zamku i na falach rzeki, wodny pył wodotrysków przemieniał w płateczki, a kwiaty przez upał dzienny tu i owdzie wyczerpane i pochylone, podniósł znowu swojém łagodném światłem; zdawało się, że wielbiąc go, za to kwiaty ku niemu całym swoim zapachem wzdychały. Ale nietylko samo łagodne światło tak szybko orzeźwiło kwiaty i zwrotnikowe rośliny, bo pomiędzy zielenią krzewów przesuwała się rozlewająca wodę postać ludzka — tylko kto bliżéj przystąpił, widział jak przechodziła pomiędzy klombami i pod palmami, jak prawie niesłyszana ślizgała się po po nad gałęziami, niby piastunka kwiatów i roślin, i korzystając z nocnéj ciemności, rozdawała im żywność i błogosławieństwo. Tak kołysała się niepewném światłem i cieniem oblana postać.
— Czy to ty, Maranho? szepnął z nagła gruby głos? pomiędzy zarośli, oddzielających klomby od wysokiego i grubego muru w pobliżu szerokiego wjazdu.