Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/409

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IV.
Skarbiec w Monte Vero.

Adwokat Renard powrócił rzeczywiście téjże nocy, a młody hrabia wyszedł z zajmowanéj przez siebie sypialni na jego spotkanie.
Czarna Estera, dowiedziawszy się, że wydanie bogactw jeszcze się zwlecze, zaczynała teraz powątpiewać o udaniu się niebezpiecznego przedsięwzięcia, i dla tego otworzyła sobie świetne drzwi do odwrotu, gdy powóz zajeżdżał pod ganek, cicho i niepostrzeżenie, wsunęła się do swoich pokojów. Cesarz znikł bez śladu.
Edward, ubrany w eleganckim negliżu, pośpieszył naprzeciw powracającemu, uściskał go w portyku w obec szybko nadbiegłéj służby i poszedł z nim po marmurowych schodach na górę, do zajmowanego przezeń skrzydła.
Obaj panowie po przywitaniu rozmawiali bardzo przyjaźnie i swobodnie, idąc za lokajem, który ich prowadził, niosąc ciężki wieloramienny lichtarz. Wreszcie po przybyciu do pokoju Edwarda, w lewém skrzydle zamku, rozkazali lokajowi, aby zapalił ścienne lichtarze i odszedł.
Salon, do którego obaj weszli, świadczył o wygodzie i prawdziwym przepychu, jakim się Edward otaczać lubił.
Podłogę pokrywał miękki kobierzec cudownie bogatych barw, na ścianach wisiały kosztowne olejne obrazy, wygodne krzesła stały tu i owdzie obok mniejszych i większych stołów, a ciężkie portyery zasłaniały wysokie, pełnemi gustu rzeźbami pokryte drzwi.